Słodki Flirt - Porwana Eriel
Porwana Eriel, jest to historia (ma też obrazek), którą napisałam (i narysowałam) na konkurs w słodkim flircie było to w 2012 pod koniec września jeśli dobrze pamiętam. Oczywiście poprawiłam tą historię, bo praca konkursowa mogła mieć tylko 1 stronę A4. Zresztą i tak była kiepska więc ją sobie ulepszyłam. (Obrazek na końcu historii) Miłego czytania~
________________________________________________
________________________________________________
Piątkowe popołudnie w szkole na
przerwie.
-Dzięki Nataniel, te notatki
naprawdę mi pomogą. - uśmiechnęłam się zadowolona.
-Zawsze chętnie pomogę. Teraz
muszę iść do pokoju gospodarzy, bo mam trochę papierów do
przejrzenia.
-Okej, jeszcze raz dzięki za
notatki. - Nataniel odszedł, odwróciłam się i trafiłam
na wściekłe spojrzenie mojego chłopaka.
-Kastiel... czemu jesteś zły?
- zapytałam zaniepokojona.
-BO, cały czas kręcisz się z
jakimiś chłopakami, a najczęściej z Natanielem!
-To moi przyjaciele, więc z nimi
rozmawiam, lubię ich... - Kastiel jednak mnie nie słuchał.
-Wkurza mnie to masz przestać
się z nimi zadawać.
-Chyba śnisz! Nie będę słuchać
twoich rozkazów! Poza tym ty wcale nie jesteś lepszy! Cały czas
flirtujesz z jakimiś laskami!
-Same do mnie przyłażą.
-Ale jakoś nie masz oporów by z
nimi rozmawiać! Grr, nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać!
- odwróciłam się i szybko odeszłam. Resztę dnia między mną i
Kasem była napięta atmosfera, nie odzywaliśmy się do siebie. Po
lekcjach musiałam iść do szkolnej biblioteki by oddać książki.
Na drzwiach wisiała karteczka że biblioteka będzie otwarta za
20minut, więc poczekałam aż wróci nauczyciel i ją otworzy. Kiedy
oddałam książki wyszłam ze szkoły, było już ciemno. Normalnie
wracała bym z Kastielem ale nadal jestem strasznie zła po kłótni
poza tym nie rozmawiamy ze sobą. Ja po prostu jestem zaprzyjaźniona
z wieloma chłopakami, ale nie flirtuje z nimi, oni ze mną też nie.
To ja powinnam być zła że Kastiel jest podrywany przez wiele
dziewczyn i nawet mu się to podoba. Zamknęli drogę w okolicach
mojego domu bo mają roboty ziemne, więc muszę iść na około.
Mimo że jest ciemno wybrałam drogę przez park, szybciej będę w
domu niż iść dłuższą drogą przez bazar. Idąc przez oświetlony
lampami park usłyszałam jakiś grzmot, rozbłysło światło.
-Co to było? -
rozejrzałam się po okolicy, nagle przede mną pojawiła się wysoka
postać.
-Pójdziesz ze mną... -
powiedziała zimnym głosem postać. Przerażona zrobiłam krok do
tyłu, ale postać wyciągnęła rękę i sięgnęła mi do oczu.
-Śpij moja Felicito. -
po tych słowach przed oczami zrobiło mi się ciemno przed oczami,
czułam jak łapią mnie dwie zimne dłonie. Zasnęłam.
Kiedy minął weekend, w poniedziałek
rano w szkole Kastiel zagadał do Iris
-Cześć, widziałaś Eriel?
- zapytałem się Iris. -Chciałem z nią porozmawiać o tej
piątkowej kłótni, dzwoniłem do niej ale nie odbiera.
-To ty nie wiesz? -
zapytała się zaniepokojona i niespokojna Iris.
-O czym?
-Eriel... - Iris nie
skończyła bo nagle pojawił się Nataniel i złapał mnie za
ubranie. Strasznie wkurzony zaczął krzyczeć.
-Coś ty zrobił dupku!! To
wszystko przez ciebie. Eriel zniknęła, nigdzie jej można znaleźć.
Nie wróciła do domu!
-CO?! - krzyknąłem nie
dowierzając.
-W piątek Eriel nie dotarła do
domu, od kiedy wyszła ze szkoły nikt jej nie widział!
-Ja to? Co się stało? -
zapytałam się drżącym głosem.
-Ty mi powiedz? - po
chwili przyszedł nauczyciel i nas rozdzielił. Muszę ją szybko
znaleźć! Od razu ruszyłem w stronę domu mojej dziewczyny. Kiedy
wszedłem do domu Eriel, stanąłem przed roztrzęsioną matkę
Eriel. Po chwili do pokoju wszedł ojciec Eriel.
-Czy wiesz gdzie jest moja
córka?! - mężczyzna pytał się podniesionym głosem.
-Ostatni raz widziałem ją w
szkole...
-Pójdę jej poszukać! -
szybko wybiegłem z budynku. Ugh, gdybym tylko tamtego dnia się z
nią nie pokłócił! Wtedy wracalibyśmy razem do domu i nic by się
nie stało. Poszedłem do szkoły i stamtąd zacząłem poszukiwania
jakiś śladów dziewczyny. Przez cały dzień bez przerwy szukałem. -Eriel gdzie jesteś...?
- szeptałem do siebie. -Znajdę cię!
Wieczorem, chodząc po parku w krzakach
zobaczyłem jakiś błyszczący przedmiot. Była to bransoletka
Eriel, ścisnąłem w ręce przedmiot.
-Wiec tu była przed
zniknięciem... nie to tu zniknęła. - zlustrowałem okolicę
i obszedłem do o koła. W pobliżu w krzakach była duża dziura. -Co to jest? - dotknąłem
brzegu dziury i nagle coś mnie wessało do środka. Spadałem w dół
przez chwilę po czym upadłem lekko na kamienna podłogę. Szybko
wstałem i się rozejrzałem po kamiennym korytarzu. Na ścianach
zawieszone były lampiony, wziąłem jeden by móc lepiej oświetlić
sobie drogę. -Czyżby Eriel też tu wpadła?
Mam nadzieje że nic jej nie jest. Muszę ją szybko znaleźć.
- ruszyłem wzdłuż ponurego korytarza. Po drodze było wiele drzwi,
niektóre były zamknięta, inne skrywały za sobą zakurzone pokoje.
Nie wiem jak długo już jestem w tym miejscu. Dziewczyno gdzie
jesteś?
Na końcu korytarza były wielkie
drewniane drzwi, pociągnąłem za mosiądzowy uchwyt i otworzyłem
jedno skrzydło drzwi. W środku zobaczyłem wielkie ozdobne
pomieszczenie z czerwonym dywanem, na ścianach wisiały różne
portrety i miecze. W centrum pomieszczenia stał tron, o poręcz
oparty był elegancki miecz. Na tronie siedział długowłosy
mężczyzna, zmierzył mnie lodowym spojrzeniem.
-Kim do diabła jesteś
śmiertelniku?! - rozbrzmiał w pomieszczeniu groźny głos
mężczyzny.
-Moja dziewczyna Eriel zaginęła
i coś mi się zdaje że to twoja robota!
-Nie ma tu nikogo o tym imieniu,
jest tu tylko moja dama serca Felicita.
-Felicita, choć. -
do pomieszczenia weszła niziutka dziewczyna czarnowłosa dziewczyna.
Ubrana była w białą zwiewną suknię, a w swych lokach miała
tiarę. Mężczyzna wziął jej rękę i usadził na swoich kolanach.
Nadal trzymając jej dłoń objął ją w tali i przyciągnął do
swojego ciała.
-To przecież Eriel! Eriel co ty
wyprawiasz?!
-... - spojrzałem w jej
fioletowe oczy, były puste, tak jakby była martwa.
-COŚ TY JEJ ZROBIŁ?! -
krzyczałem, ale mężczyzna był pochłonięty osobą Eriel.
-Felicita.... - mężczyzna
swoją ręką przyciągnął twarz Eriel do swojej, po czym schylił
głowę i złożył pocałunek na jej gołej szyi.
-! - co on z nią robi!
-Moja ukochana Felicita zostanie
ze mną na zawsze i wtedy będziemy wieczni. Odejdź. -
mężczyzna spojrzał na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
-TO ŻADNA FELICITA!! TO MOJA
DZIEWCZYNA ERIEL, ODDAWAJ JĄ!!
-NIE, NIKT MI NIE ZABIERZE
FELICITY.!! Odejdź lub szykuj się na śmierć! - jego głos
straszny głos znowu rozniósł się po sali.
-Eriel uratuje cię! -
sięgnąłem po miecz znajdujący się na ścianie.
-Głupiec. - mężczyzna
wstał usadził swą Felititę na tronie i sięgnął po miecz.
Rozpoczęła się walka, w
pomieszczeniu było słychać szczęk metalu. Walka była zacięta,
nagle końcówką miecza zostałem dwa razy draśnięty w prawą rękę
i w twarz. Machnąłem mieczem i mój przeciwnik został ranny w
czoło, z rany wypływała krew. Mężczyzna nic nie widział bo krew
zalewałam mu oczy, zostałem z dużą siłą został pchnięty na
ziemię przez co obtarłem sobie lewą rękę, szybko się podniosłem
i zaatakował.
-Ty potworze. -
krzyknąłem i powaliłem przeciwnika na ziemię. Mężczyzna mocno
uderzył się w głowę i stracił przytomność. Upuściłem broń,
wytarłem pot z czoła i szybko podbiegłem do tronu gdzie siedziała
Eriel. -Eriel! Obudź się! -
nie reagowała na moje krzyki, wyciągnąłem do niej ręce i
podniosłem ją. Wstałem i wyszedłem z pomieszczenie szukając
wyjścia. Szybko przemierzałem kamienny korytarz oświetlony
lampionami. Doszedłem do miejsca w którym się pojawiłem,
rozejrzałem się -Wyjście musi być gdzieś tu.
- poszedłem trochę dalej, znalazłam tam wielkie lustro w którym
widać było park. Dotknęłam lustra, moja ręka przeszła na drugą
stronę, musimy przez nie przejść. -Coś muszę zrobić by znowu jej
nie zabrał. - gorączkowo myślałem co zrobić. -Muszę rozbić lustro! -
kopnąłem lustro, a ono na nas spadło. Przerzuciło nas do naszego
świata, po czym roztrzaskało się na drobne kawałki na kamiennej
posadce, ale chwile przed tym usłyszałem tylko wściekły krzyk
tamtego mężczyzny. Po chwili znaleźliśmy się w parku w którym
wszystko się zaczęło. Szybko położyłem Eriel na ziemi i
spojrzałam na jej twarz, spała. Ubrania w które była ubrana i
tiara rozproszyły się, znów miała na swoją swoją białą tunikę
i czarne leginsy w które ubrana była w piątkowy dzień przed
zniknięciem. -Eriel, błagam ciĘ otwórz oczy,
proszę nie rób mi tego... - trzymałem ją za rękę. -Przez moją głupotę cie
straciłem... gdyby nie ta kłótnia. byłbym przy tobie wtedy,
obronił bym cie... Ja... Ja tak bardzo cie kocham!! -
powiedziałem to łamiącym się głosem, moje ciało drżało i
poczułem jak po policzkach płyną mi łzy. Nagle Eriel się
poruszyła i otworzyła oczy.
-Kastiel... tak bardzo się
bałam... - a z oczu po płynęły jej łzy.
-Wybacz mi... myślałem że cię
straciłem. Wtedy uświadomiłem jak bardzo cię kocham.
-Też cie kocham, jestem tu więc
nie płacz już.
-Głupia.. - mocno ją
przytuliłem i namiętnie pocałowałem.
KONIEC~
Piękne *,* Chce więcej!!!
OdpowiedzUsuńSuper opko! /Kuria :)
OdpowiedzUsuńNie mam jak komętować bo piszeż za dobrze XD/ Niki
OdpowiedzUsuń