Maddison Ross Rozdział 1 - Cath, po co do mnie dzwonisz o tak nie ludzkiej godzinie jak ta?
Zimowy
poranek, śpię owinięta w kołdrę i koc, wtulona w poduszkę, a
głowę mam ukrytą pod ciepłą pierzynką. Nagle zaczęło coś
dzwonić, wyjęłam rękę z pod kołdry i uderzyłam w budzik
mając nadzieję że uciążliwy dźwięk ucichnie. Niestety jednak
nie przestał ale zaczął mnie bardziej denerwować, macałam po
szafce w poszukiwaniu telefon. Wciągnęłam go pod kołdrę i
odebrałam.
-Słuchaaam? - mówiąc
to ziewnęłam. Jestem Maddison Ross mam 24 lat, aktualnie dziewica
bez chłopka albo i nawet bez szans by go mieć. Chyba po prostu
jestem brzydka albo za bardzo boje się związać z płcią przeciwną
i na dodatek wiem że chodzi im tylko o jedno, by się zabawić.Jeśli
chodzi o zajęcie to studiuje prawo na dobrym uniwerku, zostały mi
cztery miesiące do ukończenia tych studiów. Dorabiam pracują w
bibliotece, większości czasu jaki tam spędzam to czytam książki.
Chce zostać prawniczką, skąd takie zamiłowanie? od dziecka
lubiłam kryminały. Mój ojciec był prawnikiem i jak byłam mała
dawał mi do poczytania jakieś akta i dane które oczywiście były
odtajnione. Mam długie szatynowe włosy i błękitne oczy, mam 170cm
więc jestem dość wysoka.
-Ty jeszcze w łóżku? Mamy taki
ładny dzień. - zawyła z telefonu Catherina Vido moja
najlepsza przyjaciółka którą znam od podstawówki, z którą
często spędzam czas. Jesteśmy w tym samym wieku, Cath ma większe
wzięcie u chłopaków przez co czasami mnie wkurza ale i tak ją
kocham jest dla mnie jak siostro. Jest brunetką o piwnych oczach i
jest 3 centymetry niższa ode mnie, pracuje w gazecie jako
reporterka. Skończyłyśmy te samą szkołę.
-Cath, po co do mnie dzwonisz o
tak nie ludzkiej godzinie jak ta? - spytałam się bardziej
zwijając w kłębek.
-Czy ty jesteś świadoma tego że
jest w pół do 11? - powiedziała. Wyłoniłam się z pod
przyjemnej pierzynki i spojrzałam na zegarek stojący na szafce,
-Jest dopiero 10:30 a ja chce
jeszcze spać, wczoraj do późna oglądałam film. -
zajęczałam.
-Jezu. Czy ty wiesz co dziś za
dzień?
-Mhmm, bardzo zimny i
nieprzyjemny dzień, jak sądzę. - burknęłam do telefony.
-Nie, dzisiaj jest Sylwester.
-To daj mi się wyspać. No to
paa. - odłożyłam słuchawkę i zasnęłam na nowo.
Mmmm przyjemnie jest się tak wyspać,
nie ma co się śpieszyć. Poza tym po co? skoro sylwester chce
spędzić w domu sama. Bo Cath ma iść na sylwestrową randkę z
nowym chłopakiem. Dobra muszę wstać i iść się załatwić bo mi
pęcherz rozsadzi, kurde niema rolki. Ha na szczęście miałam w
pobliżu chusteczki, a raczej jedną. Dobra pościele wyrko i zobaczę
co mam w lodówce do żarcia, hmm mam tu spory syf. Dobra łóżko
pościelone, która to godzina? 15.07 idę do kuchni. Zjem płatki, a
potem trochę tu posprzątam Jami! dobre te płatki miodowe. OK to
najpierw pozmywam naczynia, a potem pozbieram ubrania z podłogi.
Wszystkie ubrania wrzuciłam do konta w sypialni, idę się ubrać w
coś wygodnego. Ciemno-szary dres będzie idealny, idę do sklepu bo
papru mi się skończył. Brrr zimno jest na dworze, mogłam założyć
coś cieplejszego. No i dotarłam do supermarketu. Głupi wózek
zacina się jedno kółko i skręca przez to w lewo i do tego kopie
prądem, wezmę jakiś inny który dobrze jeździ. Dobra papier,
gdzie ten papier, znalazłam go po drodze zbierając inne potrzebne
zakupy. Hmm jeszcze wezmę kalendarz na szafę, taki duży wybór
jaki mam wybrać?. Ten ma taki ładny motyw, ma ładne ciepłe kolory
i do tego jest niedrogi biorę go tylko poszukam taki mniej wymacany
przez ludzi, teraz do kasy. Wszystko zakupione teraz do domu która
to godzina spojrzałam na zegarek w telefonie 17:02, i nagle na
kogoś wpadłam.
-Auć! Przepraszam. -
powiedziałam a jedna torba mi spadła i wypadła z niego zawartość.
-Nic
pani nie jest? - zapytał wysoki mężczyzna w czarnym
płaszczu i zmierzył mnie wzrokiem, po czym pomógł mi zbierać
moje zakupy. Akurat to co mi wypadło z torby to:
Dwie paczki chipsletten'ów,
Guma do żucia miętowa,
Cztery puszki Redsa,
Puszka kukurydzy,
Opakowanie oliwek,
Jedno opakowanie fety,
Jedno opakowanie piersi kurczaka.
Na szczęście w tej torbie nie miałam
nic szklanego, wino, owoce i warzywa które kupiłam były w drugiej
torbie.
-Dziękuje za pomoc i jeszcze raz
przepraszam, zagapiłam się w telefon. - powiedziałam lekko
zawstydzona sytuacją.
-Następnym razem patrz gdzie
idziesz. - burknął i odszedł.
Ha co to miało być? i jak mnie
zmierzył wzrokiem, zachował się bezczelnie, za kogo no sie uważa?.
W końcu w domu, rozpakowałam w kuchni zakupy, układając wszystko
na właściwe miejsca i zadzwoniłam do mamy, chwile czekając aż
odbierze.
-Cześć mamo, dzwonie by
sprawdzić jak się czujesz. - powiedziałam z troską.
-Cześć, czemu ty zawsze się
tak o mnie martwisz? - zapytała.
-Bo twój lekarz powiedział...
-Ależ Maddison ja wiem co on
powiedział, ponadto ja sama wiem co dla mnie dobre. -
powiedziała przerywając mi w połowie zdania.
-Dobrze, ale obiecaj mi że nie
będziesz się forsować i zbyt dużo pić.
-Niech ci będzie, dziś dzwonił
twój brat złożył mi życzenia. Ma do ciebie dzisiaj
zadzwonić.-powiedziała radośnie. - Ale też pytał o
zdrowie, co wy młodzi sobie myślicie? Że jestem tak stara że
powinnam leżeć w szpitalu pod respiratorem czekając na śmierć?
- szybko dodała.
-Nie mów tak mamo.
-Musze już kończyć i się
przygotować na sylwestrową zabawę, mam nadzieje że będziesz się
dobrze bawiła. I pamiętaj jak zaczniesz nowy rok, taki będzie aż
do końca.
-Dobrze, wiem to. Miłej zabawy i
pa! - pożegnałam się.
-Tak no to pa. -
odłożyłam telefon i położyłam się na kanapie z pilotem w ręku.
Spojrzałam na zegarek była już 19.15 jeszcze kilka godzin i
zacznie się nowy rok i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ding
dong, ding dong. Podeszłam do domofonu i odebrałam.
-Słucham?
-Cześć, wpuść mnie do środka
bo marznę! - zazgrzytała zębami Cath, wpadła do mnie do
mieszkania rozebrała się i powiedziała z oburzeniem.
-Wiesz co, nici dziś z mojej
randki. Więc zabieram cię na sylwestrową zabawę o 21.00.
-Gdzie niby miały byśmy pójść
w ostatniej chwili? - zapytałam
-Wszystko jest załatwione
idziemy na firmową imprezę Michaela, poza tym Samantha nie może
się doczekać aż będziemy. Musimy się tylko przygotować, mamy na
to tylko dwie godziny ale i tak pewnie się trochę spóźnimy.
- zagaiła do mnie i po pchnęła do sypialni by zajrzeć do mojej
szafy. Od razu wybrałyśmy najlepszą rzecz z mojej szafy
czarno-wiśniową sukienkę do kolan z marszczeniami a do tego czarne
szpilki które dostałam na święta od Cath. Potem szybko się
umyłam, ubrałam i uczesałam się. Pomalowałam oczy cieniami,
kredką i tuszem do rzęs, po tym zamknęłam drzwi do mieszkania.
Szybko wypadłyśmy z bramy do samochodu który wysłała po nas Sam,
był to czarny mercedes z jej osobistym szoferem. Samantha jest
dziennikarką i sporo zarabia, jej mąż jest prezesem jakiejś
firmy mają dwójkę dzieci. Jest starsza od Cath o 3 lata, zawsze od
dzieciństwa marzyły o zostaniu dziennikarką. A Michael to jej mąż
są w tym samym wieku, dobrana z nich para.
Pół godziny później dojechałyśmy
na miejsce teraz jest 21.30, stałyśmy i czekałyśmy aż Sam po nas
wyjdzie bo ochroniarz nie mógł nas wpuścić. Nagle wyszła i
zaczęła nas wołać, Ubrana była w długą żółtą suknię.
-Cath! Maddy! Już po was idę!
- podeszłą i pokazała swoją przepustkę i kazała nas wpuścić.
Od razu nas zaczęła tulić, i pod rękę razem ruszyłyśmy w
stronę budynku.
-Dzięki za zaproszenie Sam.
- powiedziałyśmy Cath i ja.
________________________________________________
Teraz inna moja twórczość, zaczęłam to pisać dwa lata temu (na razie są tylko 3 rozdziały). Historia jest fajna i chce wznowić pisanie, mam nadzieje że będziecie komentować i dzięki czemu zachęcicie mnie do pisanie.
Bardzo interesujący rozdział, z chęcią będe czytać dalej. WENY i pozdrawiam ( z Sf AnotherMei) :)
OdpowiedzUsuń