Oczy zwierciadłem duszy - Rozdział I

    Młoda dziewczyna właśnie wracała do domu, spojrzała na pomarańczowe niebo. Szła wolnym tempem. 'To ostatni raz kiedy wracam tak do domu. Domu który muszę opuścić.' Poczuła smaczny zapach i zatrzymała się przy stoisku z jedzeniem. 'Przed wyjazdem coś jeszcze stąd zjem!' Wzięła dwie sztuki taiyaki i usiadła na pobliskiej ławce. Wgryzła się w ciasto z kremowym nadzieniem i cieszyła się jego smakiem. Drugie taiyaki było czekoladowe, słodka masa rozpuszczała się na jej podniebieniu. Kiedy wszystko skonsumowała wytarła usta kciukiem, zbierając krem i czekoladę. Zlizała słodkości z palca, wstała z ławki odetchnęła głęboko i przeciągnęła się wyciągając nad głową ręce. 'Muszę się już zbierać!' Wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę domu. Kiedy dotarła na miejsce skinęła głową by powitać swoją sąsiadkę, kobieta odwzajemniła gest z uśmiechem. Czarnowłosa otworzyła drzwi do swojego domu, przeszła przez korytarz i dotarła do swojego pokoju. Ze swojej torby wyjęła zwój i rozwinęła go na podłodze, chodziła po pomieszczeniu i zbierała przedmioty.

Saki powoli układała swoje rzeczy na zwoju. Przedmioty powoli tworzyły wieżyczkę, trochę ubrań, kilka książek i inne rzeczy potrzebne dziewczynie. Czarnowłosa stanęła przy swoim biurku i złapała za jedną z stojących tam ramek. Musnęła palcem zdjęcie, fotografia przedstawiała ją, chłopca i dziewczynkę w jej wieku. Jej najlepsi przyjaciele, cała trójka szeroko się uśmiechała. Spojrzała na inne zdjęcie, które przedstawiało ją i jej rodziców stojących przed ich domem. Sięgnęła po resztę ramek i położyła je na stercie jej rzeczy. Stanęła przed zwojem i wykonała kilka pieczęci, rzeczy zniknęły w niewielkim dymku. Saki popatrzyła na leżący na podłodze zwój.

-Zabawne jak szybko udało mi się spakować moje dotychczasowe życie. - zaśmiała się smutno i podniosła przedmiot z podłogi, przy okazji dokładnie go zwijając. Poprawiła swoje ubranie i schowała zwój do torby przyczepionej przy tali. Przeczesała swoje czarne włosy palcami i związała je tworząc dużego koka. Rozejrzała się po swoim niewielkim pokoju w którym spędziła wiele lat swojego życia.

Ostatni raz postanowiła przejść się po rodzinnym domu. W salonie na stole leżały porozwalane rachunki, które czekały by je przeliczyć. Saki uśmiechnęła się na wspomnienie swojego taty, który zawsze jak przeliczał rachunki mamrotał coś do siebie. To nie tak że nie wiązał końca z końcem z braku pieniędzy, po prostu lubił po marudzić kiedy musiał płacić za wodę czy prąd. W kuchni na blacie stał wazon z goździkami, dziewczyna powąchała bukiecik. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie swoją mamę, która ułożyła kwiaty w wazonie. Wzięła szklankę i nalała sobie wody, powoli wypiła płyn i wstawiła naczynie do zlewu. Czarnowłosa wyjrzała przez okno i lekko westchnęła. 'Już czas.' Ruszyła w stronę korytarza, gdzie wisiały zdjęcia jej rodziny, na każde spojrzała. Założyła swoje buty ninnja i wyszła na dwór, ostatni raz spojrzała na korytarz domu i zamknęła drzwi.

Ruszyła w stronę najważniejszego budynku w wiosce. Spoglądała na ulice które powoli pustoszały zwiastując zbliżającą się noc. Kiedy dotarła już do celu swojej wolnej przechadzki uśmiechnęła się widząc twarze jej rodziców. Jej mama ubrana była dość skromnie, brązowe włosy opadały jej na ramiona. Obok niej stał jej tata z opaską ninja na głowie, spod materiału wystawały czarne kosmyki jego włosów. W trójkę wkroczyli do środka budynku, gdzie czekał na nich przywódca wioski. Był to starszy mężczyzna, miał siwe włosy a zmarszczki pokazywały lata i trudy jakie ten człowiek przeszedł. Mimo tego jego postawa była wyprostowana a spojrzenie przenikliwe, potwierdzające że jest człowiekiem pełnym dumy. Był porządnie ubrany jak przystało na osobę z jego pozycją.

-Jak pożegnasz się z rodzicami, wcielamy plan w życie. Pamiętasz co i jak? - odezwał się starzec lekko zachrypniętym głosem.

-Tak. - odpowiedziała krótka na co mężczyzna skinął głową i wyszedł z pomieszczenia dając jej chwilę na pożegnanie. Saki odwróciła się do swoich rodziców, oboje mieli zatroskane miny. Dziewczyna wtuliła swoją twarz w pierś matki i pozwoliła się objąć matczynymi ramionami. Ramionami w których spędziła wiele chwil, tych dobrych i tych złych, tych pełnych śmiechów i tych pełnych łez.

-Kochanie. Nie pozwól by dana ci szansa się zmarnowała. Żyj szczerze, bądź pełna nadziei, uśmiechaj się kiedy jesteś szczęśliwa i płacz kiedy jest ci smutno. Nie poddawaj się złemu losowi, bądź silna i dzielna, zawsze wybaczaj. Bądź po prostu sobą. - głos kobieto powoli zaczął się łamać a po jej policzku popłynęła łza. Przytuliła mocniej swoją córkę, wytarła łzę i odsunęła od siebie dziewczynę. Na jej twarzy zagościł duży uśmiech, dziewczyna spojrzała w niebieskie oczy swojej matki.

-Będę pamiętać. - odpowiedziała cicho i odwróciła się w stronę czarnowłosego mężczyzny.

-Moja dziecinko. - odezwał się jej ojciec i złapał ją w swe ramiona. Saki objęła go w pasie odwzajemniła jego uścisk. -Wiedz że nawet jak będziemy od siebie bardzo daleko, to zawsze będziemy o tobie myśleć. Będziemy patrzeć na to samo rozgwieżdżone niebo, ten sam lśniący księżyc. Bądź po prostu sobą, a będziemy wiedzieć że wszystko jest dobrze. - pocałował córkę w czoło i wypuścił ją ze swych ramion.

-Kocham was. Obiecuje wszystko będzie dobrze! - do pomieszczenia wkroczył ninja.

-Już czas. - odezwał się przybysz. Saki spojrzała na swoich rodziców i szeroko się uśmiechnęła. Koniec jest początkiem nowego. Teraz musi obrać własną drogę, jest jak ten młody ptak co opuszcza rodzinne gniazdo.

-Do zobaczenia! - pożegnała się i ruszyła za ninją. Poprowadził ją korytarzem do innego pomieszczenia, tam dokonali ostatnich przygotowań do podróży. Pod osłoną nocy przeszli przez opustoszałą ulice i opuścili wioskę.

***
Konoha, dzień wcześniej.
    Popołudniowe słońce ogrzewało mieszkańców Kraju Ognia. Ludzie pogrążeni w swoich codziennych czynnościach, nie zwracali uwagi na idącego nieznajomego. Mężczyzna kierował swoje kroki główną ulicą w stronę majestatycznej budowli, a była nią Wieża Hokage. Nad czerwonym budynkiem górował monument Hokage z podobiznami Shodai, Nidaime i Sandaime. Mężczyznę zatrzymali ninja pilnujących wejścia do wieży.

-Przynoszę wiadomość dla Lorda Hokage. - powiedział spokojnie mężczyzna. Shinobi pilnujący wejścia sprawdzili go i po chwili został wpuszczony do środka. Posłaniec szybkimi krokami przechodzi przez zaokrąglony zielonkawy korytarz i zatrzymał się przed drzwiami. Zastukał w drzwi i czekał na sygnał pozwalający mu wejść do środka.

-Wejść. - po chwili ciszy rozległ się głos. Mężczyzna złapał za klamkę i wszedł do środka. Pomieszczenie było w kolorze kremowym z brązową płytową podłogą i ciemnozielonymi kafelkami na suficie. Okna wzdłuż jednej ściany wpuszczały światła do pomieszczenia, widać było miasto i drogę prowadzącą do wielkiej bramy. Na środku pod rzędem okien stało masywne drewniane biurko ze znakiem liścia. Wiele papierów, zwojów i książek leżało na biurku jak i obok niego.

-Witam czcigodnego Hokage. - odezwał się posłaniec, patrząc na starca siedzącego za biurkiem. Starszy mężczyzna uniósł swój wzrok i spojrzał na stojącego przed nim człowieka.

-Witam, co masz dla mnie? - zapytał Hokage zapalając swoją fajkę i zaciągając się. Posłaniec za swojego ubrania wyjął niewielki zwój ze znakiem władcy Yumegakure i położył na biurku, po czym wróciła na swoje poprzednie miejsce. Sandaime rozwinął zwój i pogrążył się w jego treści, przy czym lekko zmarszczył brwi. Co jakiś czas przystawiał do ust fajkę i po chwili wypuszczał nosem dym. Hokagę zamknął oczy i lekko westchnął -Dobrze więc. Możesz odejść. - posłaniec ukłonił się i wyszedł. -Wezwijcie do mnie drużynę Minato. - powiedział do swojego pomocnika, który szybko opuścił pomieszczenie.

    Kakashi uchylił się przed pięścią przeciwnika i sam posłał uderzenie, jego dłoń została jednak zablokowana przez rękę Obito. Oboje od siebie odskoczyli i ponownie się starli, unikając swoich pięści. Hatake zobaczył lukę w obronie przeciwnika i go kopnął w brzuch, Obito odleciał kilka metrów. Kiedy miał się już podnieść zobaczył jak chłopak przystawił kunai do jego szyi, Uchiha patrzyła na swojego rywala ale nic nie zrobił. Został pokonany.

-Koniec walki wręcz. Wygrywa Kakashi! - oznajmił Minato i Hatake schował swoją broń. -Wykonajcie gest pojednania. - obaj chłopcy wyciągnęli przed siebie dłonie i złapali się za dwa palce. Na twarzy Obito zagościł szeroki uśmiech i podniósł się z ziemi nadal nie puszczając rywala.

-Poczekaj aż przebudzę swojego sharingana, wtedy na pewno cię pokonam! - odezwał się chłopak w pomarańczowych goglach.

-Powodzenia. - odpowiedział mu Kakashi, schował ręce do kieszeni i spojrzał w inną stronę. Na pole treningowe wbiegł posłaniec Hokage, oparł się na swoich kolanach i złapał parę oddechów. Zwrócił się w stronę Namikaze i zaczął mówić.

-Minato-san, Lord Hokage wzywa ciebie wraz z drużyną do swojego biura. - Namikaze spojrzał na swoją drużyne. Rin właśnie wstała z ziemi i otrzepała swoje ubranie z trawy, obok niej stanęli jej towarzysze.

-Słyszeliście, idziemy. - udali się do wieży Hokage skacząc bo dachach budynków. Szybko znaleźli się pod czerwoną wieżą.

    Po dwudziestu minutach rozległo się pukanie i do pomieszczenia wszedł Minato ze swoją drużyną. Hokage stał przy oknie i spoglądał na krajobraz Konohy, odwrócił się w stronę nowo przybyłych shinobi. Obito z założonymi rękoma za głowę szczerzył zęby, tak nagłe wezwanie znaczyło że czeka ich misja na której chłopak może się wykazać. Rin z niewielkim uśmiechem spoglądała na stojącego obok przyjaciela. Obok niej stał jej sensei, Minato wyglądał na zaciekawionego tym nagłym wezwaniem. Na końcu rządku stał Kakashi, z miną której nikt nie umiał rozszyfrować.
-Wzywałeś Sandaime. - odezwał się Namikaze patrząc na Hokage.

-Tak, mam dla was misję. - odezwał się starszy mężczyzna, usiadł przy swoim biurku i złożył przed sobą dłonie. -Macie udać się w stronę Yumegakure, po drodze natkniecie się na kilku ninja z wioski ukrytej we snach. Macie od nich przejąć pewnego ninje i przyprowadzić do Konohy. Wyruszyć macie dziś za dwie godziny, idźcie się przygotować. Minato, podejdź powiem ci więcej szczegółów dotyczących waszej misji.

-Tak jest! - zespół odezwał się chórem. Młodzi shinobi opuścili biuro Hokage, pozostawiając swojego mistrza z przywódcą wioski.

-Huraa!! Misja!! - wydarł się Obito i pobiegł przez zielony korytarz do wyjścia, Rin z uśmiechem podzieliła entuzjazm towarzysza i szybko szła za nim. Kakashi pokiwał głową, czego nikt nie zauważył i ruszył za swoja drużyną.

-Tylko się nie spóźnij Obito! - krzyknęła za chłopakiem Rin.

-Spokojnie! Nie spóźnię się! - odkrzyknął swojej przyjaciółce.

-I tak się spóźni. - odpowiedział Kakashi, Rin lekko westchnęła. Młodzi shinobi opuścili wieżę Hokage i udali się do swoich domów by przygotować się do misji.

    Kakashi kierował się do swojego niewielkiego mieszkania. Budynek w którym mieszkała nie był w centrum ale też nie na kompletnym obrzeżu wioski. Szedł główną ulicą, lecz wkrótce skręcił w mniejszą uliczkę, po chwili budynek był w zasięgu jego wzroku. Wszedł po schodach na swoje piętro, wyjął klucz i umieścił go w zamku. Po zamknięciu za sobą drzwi białowłosy poszedł do swojego pokoju, tam złapał plecak i zaczął pakować potrzebne rzeczy. Takie jak ubranie na zmianę, śpiwór, bronie, notes i niewielką apteczkę. Po spakowaniu niezbędnych przedmiotów, chłopak postanowił że weźmie szybki prysznic. Zrzucił z siebie ubrania i udał się do łazienki, ciepła woda zmyła pot po dzisiejszym treningu. Kiedy wyszedł z łazienki, woda kapała z końcówek jego szarych włosów. Wytarł się dokładnie i poszedł do szafy by wyciągnąć z niej świeże ubrania. Hatake spojrzał na zegarek, miał jeszcze sporo czasu. 'Zjadłbym coś.' Pokierował swoje kroki do kuchni i otworzył lodówkę, wyjął z niej onigiri. Ryżową kulkę od razu wsadził do ust, będąc samemu w domu nie musiał się śpieszyć z jedzeniem czy piciem. Po zjedzeniu założył plecak i wyszedł ze swojego mieszkania. Doszedł do bramy, jak zwykle był wcześniej, więc pozostało mu czekać na resztę swojej drużyny. Wkrótce pojawiła się Rin i obdarzyła przyjaciela ciepłym uśmiechem. Kakashi skinął głową. Potem pojawił się ich sensei i spojrzał na swoją wybrakowaną drużynę, brakowało tylko Uchihy. Który po chwili się pojawił, jak zwykle spóźniony, podbiegło do swojej drużyny lekko zdyszany.

-Jestem... - mówił gdy nagle przerwał mu Hatake.

-Spóźniony.

-Ej! - krzyknął Obito i zmierzył zamaskowanego towarzysza spojrzeniem. Kakashi odwzajemnił spojrzenie Obito, Rin przewróciła oczami i oparła rękę na biodrze. Już miała coś powiedzieć gdy nagle odezwał się Minato.

-Wszyscy porządnie się spakowali? Macie wszystko? - zapytał swoich uczniów.

-Sensei! Nie jesteśmy dziećmi! - odpowiedziała oburzona Rin.

-No właśnie! Nie musisz za każdym razem się pytać! Potrafimy się spakować. - Minato uśmiechnął się przepraszająco.

-Jak wszyscy jesteście gotowi to możemy wyruszyć na misję! Po drodze powiem na czym ona polega. No to w drogę! - Uchiha ostatni raz posłał wrogie spojrzenie swojemu rywalowi i ruszył za swoim nauczycielem. Minęli wielką bramę i szli główną drogą przez las ku celu swojej podróży.

☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☽☁☁☁
Strasznie lubię fanfictiony z Naruto i w końcu zabrałam się za własny. Trochę zajęło mi wymyślenie jakiegoś dobrego tytułu, ale udało się!

Komentarze

  1. Yey~!
    Jako iż uwielbiam Twoje pomysły na opowiadania, tudzież te, które ujrzały światło dzienne jak i te które nadal masz w głowie nie mogę się doczekać dalszych przygód Saki. Najfajniejsze w tym jest to, że główną grupą w opowiadaniu będzie drużyna Minato, za co daję kolejnego plusa. c:

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz