Oczy zwierciadłem duszy - Rozdział II

    Szli już od paru godzin, z każdą chwilą zbliżał się zmrok. W lesie było coraz ciemniej i śpiew ptaków powoli milknął. Drzewa szumiały poruszane wiatrem, drużyna Minato niedawno zeszła z głównej drogi i teraz skakali po gałęziach. Namikaze spojrzał na niebo i powiedział.

-Niedługo zapadnie noc. Rozbijmy obóz. - mężczyzna zeskoczył z drzewa a za nim jego uczniowie. Lekko wylądowali na trawie, rozejrzeli się za najlepszym miejscem na namioty. Położyli swoje plecaki w jednym miejscu.

-Pozbieram drewno. - oznajmiła Rin i zniknęła między konarami. Obito i Kakashi zaczęli rozkładać namioty. Hatake złapał za materiał i kilka rurek, składał to sprawnie i przymocował do ziemi. Po chwili stały dwa porządne namioty, Obito cały czas się męczył przy ostatnim. Kakashi spojrzał na męczącego się towarzysza, któremu w końcu udało się dobrze złożyć rurki i nałożyć na niego materiał.

-Ja nie będę pod tym spał. - oznajmił patrząc na namiot, któremu z zadowoleniem przyglądał się Uchiha.

-Co?! Jak to? Przecież jest dobrze. - stwierdził chłopak i klepnął ręką swoją konstrukcję, pod wpływem uderzenia materiał się złożył i wszystko runęło na ziemię -Aaa! Niech to!

-Zapomniałeś przymocować do ziemi za pomocą szpilek. - odezwał się Hatakę i spojrzał w inną stronę ignorując zezłoszczoną minę kolegi. Obito szepcząc coś pod nosem ponownie zabrał się za składanie namiotu, w tym czasie przyszła Rin z całkiem sporą ilością patyków w rękach.

-Jeszcze nie skończyliście rozkładać namiotów? - zapytała spoglądając w stronę Uchihy, który teraz wbijał szpile w ziemię i naciągał sznurki.

-Właśnie skończyłem. - odpowiedział chłopak. Rin przykucnęła między trójkątem z namiotów i zaczęła układać drewniany stożek. Dziewczyna zapałką zapaliła suchą trawę wewnątrz stożka, ogień szybko strawił trawę i teraz paliło się drewno. Wszyscy z swoich plecaków wyjęli jedzenie i usadowili się wygodnie przy tańczącym płomieniu. Wieczór był trochę chłodny i ciepło bijące od ogniska było bardzo przyjemne. Kakashi w mgnieniu oka zjadł i teraz się przyglądał jak inni jedzą. Rin jadła spokojnie, Obito za to brał bardzo duże kęsy i je szybko połykał. Nagle chłopak zaczął się krztusić i bić w pierś, Sensei podał bu trochę wody, którą Uchika szybko wypił.

-Sensei, może w końcu powiesz nam na czym polega misja. - odezwał się Obito w trakcie wycierania ust. Teraz trzy pary oczu skierowane były na blondyna, który się uśmiechnął i zaczął mówić.

-Nasza misja jest rangi C, ale jest szansa że zmieni się na rankę B. - mężczyzna napił się wody i kontynuował. -Naszym zadaniem jest udać się do kraju snu i spotkać się tam z grupą ninja z Yumegakure. W śród nich będzie osoba, którą mamy doprowadzić bezpiecznie do Konohy. Danę dotyczące tej osoby są poufne.

-Poufne? To skąd będziemy wiedzieć że spotkaliśmy odpowiednią osobę? - zapytała Rin zgarniając swój brązowy kosmyk za ucho.

-Osoba ta będzie znała odpowiedź na hasło, które podam. Po drodze mogą nas napaść bandyci bądź jacyś ninja. 

-To misja eskortowa, czemu miała by zmienić się na misję rangi B?

-Właściwe spostrzeżenie Kakashi. - pokiwał Namikaze głową i złapał się za podbródek. -Po rozmowie z Sandaime dostałem przeczucie że to może nie być taka zwykła misja eskortowa, ale mogę się mylić. Kiedy uda nam się spotkać naszym pracodawcą, chce byście byli bardziej czujni. Pierwszy stanę na warcie, potem będzie Kakashi a następnie Obito. A teraz idźcie odpocząć, jutro ciąg dalszy naszej podróży.

-Hai. - odpowiedzieli chórem i udali się do namiotów.

-Dobranoc - pożegnała się Rin, po czym szybko wpełzła do swojego namiotu i zamknęła za sobą materiałowe wejście. Kakashiemu i Obito jak zwykle przypadł wspólny namiot, jeden po drugim usadowili się na swoich połowach namiotu. Kakashi zdjął opaskę, przykrył się swoim kocem i położył się na plecaku, od razu zamknął oczy. Obito zdjął swoje gogle i opaskę, odłożył je na bok i usadowił się pod swoim kocem placami do towarzysza.

-Dobranoc. - powiedział i na chwilę zapadła cisza, słychać było tylko strzelanie palącego się drewna.

-Dobranoc. - odpowiedział Kakashi. 'Już myślałam że nie odpowie.' Obito zadowolony zamknął oczy i zasnął.

  Po kilku godzinach Minato obudził Kakashiego,  chłopak cicho wyszedł z namiotu i lekko się rozciągnął. Sensei posłał mu uśmiech i znikł w trzecim namiocie, który do tej pory był pusty. Hatakę usiadł przy ognisku i złapał za dzbanek z jeszcze ciepłą herbatą. Nalał do kubka napar, zsunął swoją maskę i powoli sączył ciepły płyn. Herbata pozwoliła mu się ostatecznie rozbudzić i ugasić pragnienie. W oddali słychać było huczącą sowę i szelest liści poruszanych wiatrem. Chłopak złapał za kilka gałązek i dorzucił je do ogniska, płoń powoli zaczął trawić drewno. Po spożyciu napoju odstawił kubek i założył maskę, teraz pozostało mu tylko czuwać nad bezpieczeństwem drużyny. Wpatrywał się w ciemność i wsłuchiwał się w dźwięki lasu. Przeczesywał spojrzeniem okolice, co jakiś czas zwracając się do ognia i dorzucając do niego suche gałązki.

Następną wartę objął Obito, głośno ziewnął i rozciągając się. Ale gdy chłodne powietrze go owiało szybko się skulił. Po chwili stanął normalnie, przetarł oczy i usiadł przy migoczącym płomieniu. Wkrótce zaczęło świtać i niebo zmieniało barwę, z każdą chwilą na jaśniejszą. Obito wstał od ogniska i pokierował swoje kroki do jednego z namiotów, otworzył i zajrzał do środka.

-Sensei, już ranek. - odezwał się chłopak patrzący na śpiącego mężczyznę.

-Mhm, Kushina... - szepnął blondyn, ale po chwili otworzył oczy i spojrzał na swojego ucznia, który teraz szeroko się uśmiechał. Na twarzy Namikaze pojawił się lekki rumieniec, ale przy tym świetle nie było to widoczne. -Idź obudzić Kakashiego, ja zajmę się Rin.

Teraz cała czwórka była już na nogach i przygotowywała się do ruszenia dalej, zjedli resztę wczorajszej kolacji i poskładali namioty. Minato zasypał ognisko ziemią, dzięki czemu ogień w mgnieniu oka zgasł pod lekko wilgotną ziemią. Mężczyzna wskoczył na pobliską gałąź i ruszył przed siebie a zanim jego uczniowie. Skakali z gałęzi na gałąź kierując się w stronę wioski snu. Było już po południe i Minato postanowił zrobić krótką przerwę przy strumieniu. Napełnili swoje manierki świeżą źródlaną wodą.

***
W tym samym czasie, Yumegakure.
    Czarnowłosa dziewczyna odbijała lecące w nią shuriken'y i sama posłała ich salwę w stronę wrogiej jednostki. Ninja wyrwał się pędem do przodu uchylając się przed lecącymi stalowymi gwiazdkami. Mknął do Saki z kuna'iem w dłoni mając w zamiarach zranić ją by nie mogła się ruszać, uniknął lecącej w niego drugiej salwie shuriken'ów. W ostatniej chwili Chiasa odskoczyła przed atakiem wroga i posłała mu pod nogi bombę z gazem. Bomba eksplodowała szarym dymem po zetknięciu z podłożem i zakryła mężczyznę całkowicie, po chwili zaczął kaszleć i upadł na ziemię. Dym rozwiał wiatr i Saki na ziemi zobaczyła swojego przeciwnika, który teraz łapał szybko oddech.

-Przeklęty dzieciak. - wysyczał spoglądając na czarnowłosą. Saki wycofała się nie odwracając wzroku od ninja, potem się odwróciła i zaczęła uciekać skacząc po drzewach a potem dachach domów. Zeskoczyła do jednej z niewielkich uliczek i pokonała niewielki ich labirynt. Zatrzymała się i oparła o jedną ze ścian, spojrzała na swoje ramię. Widnio na nim zadrapanie. 'Na szczęście tym razem to tylko zadrapanie.' Westchnęła. 'Był zbyt słaby by być jednym z nich, musiał być to zwykły złodziejaszek.' Wyjęła apteczkę ze swojej torby i oczyściła ranę polewając ją specjalnym bakteriobójczym roztworem. Skupiła swoją czakrę w dłoni i przyłożyła do niewielkiej rany, chwilę wykonywała czynność a kiedy zabrała rękę, po ranie nie było śladu. Schowała swoje rzeczy z powrotem do torby i ruszyła dalej alejką, kiedy doszła do głównej uliczki rozejrzała się ostrożnie.

Ulica tętniła życiem, jak zawsze w porze dnia. Ludzie wracali z zakupów lub załatwiali swoje sprawunki. Saki zauważyła znajomą twarz, staruszka z sąsiedztwa szła powoli trzymając dwie duże torby z zakupami. Dziewczyna podeszła do niej z uśmiechem na ustach.

-Dzień dobry, może pomogę? - staruszka spojrzała w górę i uśmiechnęła się na widok swojej ulubionej młodej sąsiadki.

-Z miłą chęcią! - odpowiedziała całkiem energicznie. -Dobre z ciebie dziecko. Przy takiej młodej panience nawet taka starowinka jak ja, trochę odżywa i nabiera energii. - dziewczyna zabrała obie torby od kobiety i obie ruszyły w stronę domu. 'Chwile temu byłam przeklętym dzieciakiem. Czasami mam wrażenie że to jest prawda...' Saki potrzęsła głową by odepchnąć od siebie te myśl. -Szkoda że moje wnuczęta tak rzadko mnie odwiedzają. - rzekła smutno patrząc przed siebie.

-Bez wątpienia kiedy panią odwiedzają to tryska pani energią. - starsza kobieta zaśmiała się na komentarz młodej dziewczyny. Po kilku metrach obie dotarły do domu staruszki.

-Może w ramach podziękowania napijesz się herbaty? - zaproponowała kobieta otwierając drzwi.

-Z chęcią. - obie przeszły przez korytarz i weszły do kuchni, Saki położyła zakupy na blacie. Staruszka podała kubek malinowej herbaty i talerzyk z ciasteczkami. Obie usiadły przy stole i delektowały się smakiem napoju. 'Czy takie spokojne życie nie jest wspaniałe? Usiąść spokojnie i napić się dobrej herbaty bez martwienia się że do pomieszczenia wskoczą jacyś wrogowie.' Dziewczyna się lekko spięła, przestając na chwile chrupać przed chwilą wzięte ciasteczko. Nie powinna się całkowicie rozluźniać i pogrążać w swych małych fantazjach. Do puki tu mieszka nie może pozwolić sobie na coś takiego. Saki wzięła następne ciasteczko i spojrzała na zegar wiszący na kuchennej ścianie.

-Robi się późno, powinnam wracać do domu. - poinformowała sąsiadkę i wypiła swoją herbatę do ostatniej kropelki. Odstawiła kubek i wstała od stołu, to samo zrobiła gospodyni, obie udały się w stronę wyjścia.

-Jeszcze raz dziękuje za twoją pomoc, dziecko. - Saki z uśmiechem skinęła głową w geście pożegnania i opuściła próg domu. Jednak zamiast iść do domu swoje kroki skierowała do najważniejszego budynku  w wiosce, weszła przez główne wejście i przeszła się jasnym korytarzem. Stanęła pod zielonymi drzwiami i zapukała w nie, a następnie weszła do pomieszczenia. Czekał tam na nią starszy mężczyzna.

-Mam dla ciebie ważną informację. - powiedział spoglądając na stojącą przed nim dziewczynę. -Widzisz, właśnie dziś opuścisz nasza wioskę i udasz do Konohagakure.

-Dobrze. - odpowiedziała krótko. 'Dziś moje życie diametralnie się zmieni.'

-Ostatnio wysłałem posłańca do Konohy z listem do Hokagę. Sandaime wisi mi przysługę i w ramach rewanżu, przyjmie cię do wioski. Kiedy tam dotrzesz staniesz się Konoszanką, wraz z prawami, przywilejami i obowiązkami. - mężczyzna oparł się o biurko. -Dzięki temu będziesz w opiece kraju ognia i ich ninja. Od nas otrzymasz pieniądze, by zacząć tam żyć ale będziesz musiała znaleźć sobie jakąś prace.

-Dobrze, coś na pewno sobie znajdę. - odpowiedziała pewnie.

-Dobrze więc. - odpowiedziała i wstał z biurka i usiadł w fotelu. Nagle rozległo się pukanie i po chwili drzwi się otworzyły, do pomieszczenia wszedł ninja. Stanął obok biurka. -A teraz przejdźmy do sposobu w jaki opuścisz niezauważenie wioskę. - skinął głową na stojącego obok ninja.

-Wieczorem wraz ze mną i trzema innymi ninja opuścisz teren wioski. Będziemy prowadzić cię w podstawowej formacji eskortowej, składającej się z czterech shinobi. Będziesz udawała transportowanego więźnia. Na sobie będziesz miała długi płaszcz z kapturem, do tego związane ręce. - Saki pokiwała głową. -Spotkamy ninja z kraju ognia, którzy podadzą hasło na które tylko ty będziesz znała odpowiedź.

-Hasło podam ci przed wyruszeniem. - wtrąciła się starzec, po chwili ninja kontynuował.

-Kiedy potwierdzimy hasłem, przejmą piecze nad twoją ochroną i transportem do Honohy. Wtedy już nie będziesz musiała udawać więźnia. Jeśli zostaniemy zaatakowanie zanim spotkamy się z shinobi liścia, nie będziesz brała udziału w walce, chyba że sytuacja będzie bez wyjścia. Wtedy musisz wkroczyć do walki. Ostateczne szczegóły zostaną ustalone bezpośrednio przed wyruszeniem.

-Teraz idź do domu i się spakuj, jak wrócisz będą czekali tu na ciebie twoi rodzice.

***
Las, nie daleko Yumegakure.
    Drużyna szła dobrym tempem, tylko z niezbędnymi postojami na jedzenie czy toaletę. Skakali z drzewa na drzewo, poruszając się naprzód we własnym rytmie. Za kilka godzin będą musieli rozbić obóz na noc i chcieli dojść jak najdalej. Ich podróż przerwał podejrzany ruch i szelest liści, dwa ptaki odleciały w popłochu. Zatrzymali się na gałęziach, każdy zlustrował okolice w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Nie byli sami, to było oczywiste. Musieli dowiedzieć kim są i ilu ich jest. Ruszyli dalej czekając na pierwszy ruch wrogiej jednostki, byli gotowi do obrony i kontrataku. Po chwili po lesie rozległ się szczęk metalu, Obito odbił lecące w nich shuriken'y. Z za pni wyskoczyło kilku mężczyzn, ubrani byli szaro, zielono i brązowo. Nie mieli żadnej opaski, co wnioskowało że są rabusiami a nie wyszkolonymi ninja.

☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☽☁☁☁
Rozdział drugi ujrzał światło dzienne :D, historia powoli porusza się naprzód. Jak tak siedziałam i pisałam, to stwierdziłam że to opowiadanie będzie długie. Taki przynajmniej mam zamiar xD
Grr, ostatnio mam jakiś durny problem z czcionkami i wychodzi na to że każda jest inna xd.

Komentarze