Castle: Detektyw i Pisarka - Rozdział 2
Katherine POV
-Dorze, będę na
ciebie czekać. - spojrzałam na zaniepokojoną twarz towarzysza.
Zanim jednak zdążył coś powiedzieć przyszedł Rayan i Espo.
-Carlson ma mocne
alibi. W czasie morderstwa był w areszcie za bójkę w barze.
-Nie mamy
podejrzanych. Co jest? - zapytał Javier.
-Dzwoniła Alisson,
zaraz będzie na komisariacie. Mówiła że dostała jakąś paczkę,
była zdenerwowana. - usiadłam przy biurku i spojrzałam w akta.
Sprawa nie idzie zbyt dobrze, nie ma żadnych podejrzanych. A raczej
wszyscy mieli alibi, sama ofiara była wzorowym obywatelem. Żadnych
wrogów i nic podobnego. Przesłuchaliśmy już wszystkich, których
się dało w związku z pogróżkami w listach.
Wkrótce pojawiła
się Alisson z pudełkiem. Usłyszałam jak obok mnie ktoś nabiera
dużo powietrze, spojrzałam w tą stronę. Stał tam Kevin
wyprostowany, przeczesał palcami włosy.
-Cześć. -
uśmiechnęła się słabo kobieta i postawiła na moim biurku torbę
z pudełkiem. -Proponuje założyć rękawiczki. Uh... Mogę usiąść?
-Już. - Rayan
podsunął jej swoje krzesło.
-Dziękuje. -
uśmiechnęła się słabo i usiadła. Espo założył rękawiczki i
przeglądał zawartość. Po kolei pokazywał nam zdjęcie
zamordowanych kobiet. Na końcu przeczytał list.
-Czyli mamy jeszcze
cztery ofiary, których jeszcze nikt nie odkrył.
-Może być też
więcej ofiar.
-W książce jest
dziewięć, prawie dziesięć. - poinformowała nas autorka.
-Prawie? -
zapytałam.
-Bohaterowi udaje
się uratować ostatnią ofiarę, niestety nie udaje się złapać
mordercy. - wyjaśnił Castle.
-Dobro nie zawsze
zwycięża. Zakończenie książki narobiło sporo szumu, ale
historia ma swój ciąg dalszy. - westchnęła lekko. -Jestem w
trakcie pisania ostatniej książki z serii.
-Espo zanieś to do
laboratorium może są odciski palców. Rayan sprawdź bazę danych
zaginięć. - szybko ruszyli do zleconych im zajęć. Spojrzałam na
Alisson. -Nie martw się złapiemy skurczybyka. Dla twojego
bezpieczeństwa postawimy patrol pod twoim domem.
-Beckett, właśnie
dostałem telefon że znaleźli ciało kobiety. Możliwe że to jedna
z naszych ofiar. - poinformował mnie Rayan.
-Pojade tam z
Castlem, niech Tori wyśle mi zdjęcia.
-Mogła bym tu chwilę zostać?
-Pewnie, Rayan się
tobą zajmie. - zabrałam moje rzeczy i ruszyłam w stronę windy, za
mną podążył Castle. Udaliśmy się na miejsce zbrodni. Kobieta
okazała się ofiarą ze zdjęcia, przepytaliśmy sąsiadów.
Dowiedzieliśmy się że od trzech dni nikt nie jej widział, w końcu
przyjaciółka mająca klucz przyszła sprawdzić co się dzieje i
znalazła ciało.
Lilian POV
To naprawdę nieprzyjemne uczucie kiedy jakiś psychopata robi coś
takiego i twierdzi że to dla ciebie. Coś podobnego przydarzyło się
Rickowi, ale to było kilka lat temu, wtedy poznał swoją muzę.
Wtedy zaczął serię z Nikki Heat, mi się raczej nic takiego nie
przydarzy. Przyszedł Esposito i zaczął przeglądać coś w swoim
komputerze. Poczułam na sobie spojrzenie, niebieskooki detektyw
przyglądał mi się badawczo.
-Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
-Tak, zamyśliłam się na chwilę.
-Może napijesz się kawy? - zaproponował.
-Z chęcią. - uśmiechnęłam się a on wraz ze mną. Zaprowadził
mnie do pomieszczenia gdzie znajdowała się kanapa, kilka foteli i
blat z ekspresem. -Z mlekiem i kostką cukru poproszę. - mężczyzna
po chwili podał mi kubek. -Dziękuje Detektywie Rayan.
-Kevin. - spojrzałam na niego zaskoczona. -Możesz mówić mi Kevin.
-Dobrze Kevin, mówi mi Lili. - uśmiechnęłam się. Mężczyzna
usiadł obok mnie i odwrócił się w moją stronę.
-Jak się z tym wszystkim czujesz?
-To wszystko jest takie szalone. Jakiś świr robi potworne rzeczy i
twierdzi że to dla mnie. Fikcja to jedno, życie realne to drugie. -
upiłam łyka kawy. -Nie czuje się z tym wszystkim dobrze, jest
nawet cień szansy że ten człowiek będzie chciał się ze mną
spotkać.
-Będziesz bezpieczna, patrol będzie pod twoim domem. - próbował
mnie pocieszyć.
-Ale mimo wszystko. Na jakiś czas odpuszczę sobie eskapady na
miasto, do antykwariatu też raczej nie będę zaglądać.
-Antykwariatu? - Kevin uniósł brwi, wyglądał na zaciekawionego.
-Tak, prowadzę antykwariat. To nie tak że jak jestem pisarką to
nie robię nic poza tym.
-Castle jest na przykład konsultantem kryminalnym.
-No właśnie. - oboje się zaśmialiśmy. -Jak się z nim pracuje?
-Początki były takie sobie, ale da radę. Bierze czynny udział w
każdej sprawie, czasami wymyśla niestworzone teorię dotyczące
sprawy. - ponownie się razem zaśmialiśmy.
-To akurat skrzywienie zawodowe.
-Pewnie tak. Mimo że jest cywilem to osłania plecy Beckett i dobrze
mu to wychodzi. Jest wartościowym członkiem ekipy.
-To porządny facet, można na nim polegać.
-Czy wy, byliście ze sobą czy coś? - spojrzałam na niego
zaskoczona. Ni z gruszki ni z pietruszki takie pytanie? Naglę
dostałam ataku śmiechu, bez wątpienia usłyszał mnie cały
komisariat.
-To tylko przyjaźń, jest dla mnie jak starszy brat. - powiedziałam
kiedy udało mi się uspokoić. -Skąd takie pytanie? - spytałam
wypijając do końca napój.
-Tak jakoś. - odpowiedział lekko zdenerwowany patrząc na swój
kubek, po chwili jednak spojrzał na mnie. Ma ładne oczy, w kolorze
bezchmurnego nieba... Ah, o czym ja myślę? Spojrzałam na zegarek.
-Będę się już zbierać, odrywam cię od pracy.
-To nic i tak miałem zrobić przerwę, a rozmowa z tobą umiliła mi
ten czas. - uśmiechnął się.
-Przyjemność po mojej stronie. Dziękuje za kawę.
-Dziękuje za towarzystwo, bezpiecznego powrotu do domu.
-Powodzenia przy sprawie, czekam na dobre wieści. Detektywie Kevinie
Rayan. - przy windzie pożegnałam się z detektywem i wróciłam do
domu. Zgodnie z słowami Kate pod moim domem stał radiowóz, nie
będę mogła się zbytnio zrelaksować do puki nie zamkną tej
sprawy. Wieże że im się uda, są dobrzy w tym co robią. Myślami
powędrowałam do rozmowy przy kawie. Kevin to miły facet.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Przez kilka następnych dni nie miałam żadnych wieści związku z
mordercą. Żadnych podejrzanych listów też nie dostawałam, więc
jest szansa że nie zabije następnych trzech kobiet. Złapią go?
Czy umknie sprawiedliwości jak morderca z mojej książki? Mogę
tylko spekulować. Ograniczyłam wyjścia z domu do minimum. Jako że
zostawałam długo w domu zrobiłam generalny porządek, ba nawet
odmalowałam salon.
Tylko naprawdę chciała bym by ktoś tu ze mną
był, ale myśl że szaleniec może się nagle pojawić przed moimi
drzwiami utwierdza mnie w przekonaniu że wolę nikogo nie narażać
i sama sobie z tym poradzić. Nie chce być sama, a zarazem czuje że
powinnam. Dwa sprzeczne ze sobą uczucia, to takie pokręcone.
Zaczęłam się zbierać do wyjścia, muszę wpaść do wydawnictwa
oddać ostatnie rozdziały. Przed wejściem czekał jakiś mężczyzna,
minęłam go.
-H. Lilison? - usłyszałam głos i odwróciłam się w jego stronę.
-Tak. O co chodzi?
-Jestem Pani największym fanem. Twoja
książka jest dla mnie czymś wyjątkowym. - te
słowa były
znajome. Przeszedł mnie dreszcz. Wszystko
we mnie krzyczało bym szybko uciekła, no prawie wszystko coś
kazało mi zostać i z nim porozmawiać.
-Tak, dziękuje. Autor bez swoich czytelników jest nikim. -
uśmiechnęłam się i ostrożnie sięgnęłam po telefon. Wybrałam
numer do Beckett, który był ostatnim wybranym numerem od końca
wcisnęłam słuchawkę i rozpoczęło się połączenie.
-To nie prawda, w każdym bądź razie dla mnie. Dla mnie jesteś
unikalna, jesteś moją muzą. - zjeżył mi się włos na karku.
Moje podejrzenia okazały się trafne?
-Dziękuje, przepraszam ale za chwilę zacznie się moje spotkanie w
wydawnictwie.
-Wydawnictwo może poczekać, muszę
cię gdzieś zabrać. -
mężczyzna złapał mnie za ramię.
-Co Pan wyprawia? Proszę mnie puścić! - próbowałam się wyrwać.
Mężczyzna przyłożył mi do twarzy jakąś chustkę, momentalnie
opuściły mnie siły i pogrążyłam się w ciemność.
Richard POV
Przyglądaliśmy się właśnie tablicy. Udało nam się
zidentyfikować i odnaleźć pozostałe ofiary. To co łączyło
kobiety była biblioteka miejska. Tam morderca wybierał ofiary i je
śledził, ostatecznie zabił. Jak na razie więcej ofiar się nie
pojawiło, chociaż kto wie? Może gdzieś tam leżą jeszcze trzy
martwe kobiety których jeszcze nikt nie odnalazł.
-Pracownicy mówili że cała piątka korzystała z biblioteki raz w
tygodniu.
-Nic podejrzanego się nie działo, musiał dobrze się ukrywać że
żadna z kamer nie uchwyciła jak je śledził.
-Tam przychodzą setki ludzi, więc nic tam nie znajdziemy. - nagle
naszą rozmowę przerwał telefon.
-To Alisson, może znowu coś dostała. - odebrała telefon. Jej mina
szybko spoważniała. I włączyła tryb głośno mówiący.
-...spotkanie w wydawnictwie. - jej
głos lekko drżał
-Wydawnictwo może poczekać, muszę
cię gdzieś zabrać. -
odezwał się mężczyzna.
-Co Pan wyprawia? Proszę mnie
puścić! - słychać było
szamotaninę, która po chwili ucichła. Telefon zapikał i
połączenie przerwało.
-Porwał
ja! - podniosłem głos.
-Spróbujemy namierzyć jej telefon. - odezwał się spięty Rayan.
-Zadzwonię do radiowozu stojącego pod jej domem, może coś
widzieli.
-My pojedziemy do wydawnictwa.
Wspominała że za chwilę ma spotkanie, więc musiała być w jego
okolicy. - w wydawnictwie nie Lili się nie pojawiła, coś mnie
tknęło i poprosiłem o wgląd w nagrania przed budynku. Tu było
trafienie. Na nagraniu pojawił się jakiś mężczyzna, pięć minut
później przechodziła Lili. Nawiązała się między nimi rozmowa i
szamotanina. Napastnik ją uśpił chloroformem i wsadził do samochodu marki
Seat Ibiza
koloru srebrnego. Według
rejestracji samochód został skradziony dobę temu z niestrzeżonego
parkingu w środku miasta. Czekaliśmy
aż Tori poprawi nagranie i prześle nam zdjęcie porywacza.
-Oto wasz porywacz. - powiedziała informatyczka kiedy znaleźliśmy
się w pomieszczeniu. -Już przesłałam je Esposito.
-Dobra robota Tori. - powiedziała Kate i ruszyła do swojego biurka.
Nie ma żadnych wieści odnośnie Lili ani samochodu który ją
zabrał.
-Mam! - podniósł głos Javier. Wszyscy na niego spojrzeliśmy -To
niejaki John Landry. Kilka razy aresztowany za drobne kradzieże i
raz za posiadanie. Podczas aresztowań był agresywny, w
szczególności do kobiet.
-Pracuje jako cieć w bibliotece miejskiej. - odpowiedziała Rayan
zaglądając w komputer Espo.
-Nic dziwnego że nikt nie zwrócił na niego uwagi. Na takich ludzi
na ogól nikt nie zwraca uwagi. - zauważyłem.
-Ma dom po rodzicach na obrzeżach miasta. Mógł ją tam zabrać.
-Jedziemy tam. - rozkazała nam
Beckett i złapała za swoją broń. Samochody
zaparkowaliśmy kilka domów dalej, ubraliśmy kamizelki.
-Szary Seat. - wskazał Espo. -Byli
tu, może nadal są. - Zakradli się do okien i zajrzeli do środka,
ja trzymałem się z tyłu. Słychać
było odgłosy, a raczej wrzaski dochodzące z domowej piwnicy.
✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐
I następny rozdział już jest! Morderca psychopata i porywacz, co on zrobi Lili? Dowiecie się w następnym rozdziale^^
Piękne i cudowne rozdziały podarowałaś nam do przeczytania. Cudownie się je czyta. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały i życzę weny. ;)
OdpowiedzUsuń