Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 28
Violetta wróciła do pokoju z kawą i
tabliczką czekolady, pokój momentalnie zapełnił się przyjemnym
zapachem. Złapałyśmy za kubki i niecierpliwie czekałyśmy aż
gorąca substancja będzie zdatna do picia. Roza jako pierwsza napiła
się kawy i szybko zjadła kostkę czekolady.
-Tego było mi
potrzeba! Mój mózg potrzebował trochę cukru. -
westchnęła.
-Nie zapominaj o kofeinie.
Kofeina, cukry i tłuszcze, w ciele zachodzą przemiany chemiczne...
Boże o czym ja gadam?!
-Za dużo nauki, ta
przerwa naprawdę jest nam potrzebna. - wypiłyśmy nasze
kawy i w mgnieniu oka pożarłyśmy czekoladę. Z oporami zabrałyśmy
się za dalszą naukę, formułki, wzory i zadania. Czas dłużył
się niemiłosiernie i z ulgą przywitałyśmy wieczór.
-Wrócę do domu to obejrzę
powtórkę odcinka mojego ulubionego serialu! - ucieszyła
się Iris. -Ominął mnie przez te ciągłe siedzenie przed
książkami.
-A ja zadzwonię do Leo!
-Zazdroszczę, codziennie
wieczorem rozmawiacie.
-Nic nie stoi na twojej
przeszkodzie by zadzwonić do Kastiela, tak właściwie
to powinnaś dziś to zrobić!
- rozkazała mi Rozalia, na co spaliłam tylko buraka. Moje
przyjaciółki się zaśmiały, wtedy w korytarzu pojawił się Pan
Stiles.
-Powodzenia jutro
na sprawdzianie dziewczynki. - powiedział tata Violetty
kiedy zbierałyśmy się do wyjścia i powrotu do domu.
-Dziękujemy!
- odpowiedziałyśmy chórem. Pożegnałyśmy się z Violettą i jej
tatą i rozeszłyśmy się do swoich domów. Chciałam szybko wrócić
do domu, było ciemno i zimno. Przeszedł mnie dreszcz, serce mi
przyśpieszyło w piersi. Nie powinnam sama chodzić kiedy jest tak
ciemno, nie wiadomo na kogo można trafić, powinnam bardziej uważać.
Szybko pośpieszyłam do domu i odetchnęłam z ulgą kiedy zamknęłam
za sobą drzwi. Jutro wielki dzień, który postanowi o Być albo Nie
być na zajęciach dodatkowych. Uczyłam od kilku dni, więc jedyne
co mi pozostało to trochę się zrelaksować, tak więc wzięłam
długi gorący prysznic. Potem usiadłam przed telewizorem i
obejrzałam film o wdzięcznym tytule „Gwiezdne jaja”, potem
poszłam spać by wstać jutro wypoczętą i gotową na to co ma
przynieść dzień.
Kiedy dotarłam do klasy, większość
ławek było już zajętych a wszyscy obecni intensywnie wpatrywali
się w swoje zaszyty. Słychać było tylko szmer przewracanych
kartek i szepty powtarzania teorii. Nie mając z kim porozmawiać
usiadłam w swojej ławce i spoglądałam na nadal ciemne niebo.
-Co tak gapisz się
w okno? - zapytał się Kastiel, spojrzałam na niego i lekko
westchnęłam.
-Nie mam co robić, wszyscy
powtarzają przed sprawdzianem a dziewczyn jeszcze nie ma. A ty
uczyłeś się?
-Masz mnie za
idiotę? - oburzył się chłopak a jego brwi lekko się
zmarszczyły. -Oczywiście że się uczyłem na ten durny
sprawdzian, nie widzi mi się siedzenie po świętach przez tydzień
u Delanay.
-To dobrze, bałam
się że zawalisz i po świętach będziesz nie do zniesienia. No
wiesz coś w stylu „Bez kija nie podchodź”. - zaśmiałam
się i zadziornie na niego spojrzałam.
-Ty mała! Ja ci
zaraz pokaże! - już miał mnie złapać ale szybko wstałam
ze swojego miejsca i przebiegłam między ławkami na drugą stronę
klasy. Chłopak ruszył w moją stronę, ale utrzymywałam między
nami dystans, chociaż jednej ławki. Kas naglę się uśmiechnął
zawadiacko i przeskoczył tą jedną ławkę która była moją
tarczą. Byłam pod ścianą, moje szanse na ucieczkę były znikome.
Wyciągnął w moją stronę obie ręce i zaczął łaskotać.
-Nie... hh!
- próbowałam się nie śmiać ale bez skutecznie.
-L-lito-haha-ści...!
-Co tam mamroczesz? Nie rozumiem.
-B-bła-haha-gam... haha
przes-hihi-tań hihi...
-Ciszej!
Niektórzy próbują się tu uczyć! - ktoś podniósł na
nas głos, ale niestety nie wyłapałam kto.
-Phm, myślisz
teraz wkuwanie coś ci da? - powiedział Kas rzucając groźne
spojrzenie w stronę klasy, wymknęłam się z jego uścisku i
uciekłam w stronę drzwi gdzie wchodził do klasy Nataniel.
-Nat! Normalnie
życie ratujesz. - schowałam się za nim i spojrzałam w
stronę czerwonowłosego, spoglądał na mnie trochę niezadowolony.
-Mówisz? -
blondyn spojrzał na Kasa po czym odwrócił się do mnie.
-Porozmawiamy później o ratowaniu mojej skóry. -
oboje się zaśmialiśmy. Pomoc przy kupowaniu prezentów jest
ratowaniem życia nie tylko w przypadku Nataniela ale i Kastiela.
Kiedy przyszły moje przyjaciółki zagrożenie ze strony Kasa
zmalało i mogłam usiąść ponownie w swojej ławce.
-Niech ten dzień
się już skończy! Chce wrócić do domu
- powiedziała niezadowolona Rozalia.
-Jestem za, chce
mieć tą chemią za sobą. - Iris odwróciła się do naszej
ławki, Violetta poszła w jej ślady.
-Tu już nie chodzi o chemię!
Nie wiem gdzie wczoraj posiałam mój telefon! Pamiętam że
rozmawiałam z Leo, potem wybierałam w co się ubrać, następnie
poszłam zrobić sobie herbaty. Rozmawiałam z mamą a potem poszłam
się wykąpać i szykować do spania. Rano chciałam napisać do Leo
wiadomość ale nigdzie nie było mojego telefonu! Nie miałam czasu
go poszukać bo musiałam przyjść tutaj!
-Założę się że wsadziłaś go do szafy. - kiedy to powiedziałam to
Rozalię oświeciło, klepnęła się ręką w czoło i zaczęła
szeptać że na pewno tak zrobiła. To mi przypomina że kiedyś o
mały włos a zabrała bym pilot do szkoły zamiast telefonu, tak się
śpieszyłam że zgarnęłam „telefon” z stolika w salonie.
Zorientowałam się na klatce schodowej że zamiast telefonu mam
pilot od telewizora. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tej głupiej
sytuacji i pokręciłam głową by otrząsnąć się z tej myśli.
Spojrzałam na Viollettę i Iris. -A jak
tam wasze samopoczucie?
-Z nerwów
obudziłam się godzinę przed budzikiem, nie wiedziałam co robić
więc zaczęłam rysować by trochę się uspokoić. -
oznajmiła Violetta i pokazała nam swój szkicownik, w którym było
pełno ładnych rysunków.
-Robiłyśmy wszystko co się
dało, będzie dobrze.
-Iris ma rację,
będzie dobrze! - na następną lekcje musieliśmy się
przenieść do laboratorium, wszyscy ruszyli na pierwsze piętro. W
sali usiadłam w drugiej ławce obok Kim, spojrzałam na partnerkę
do laboratoryjnych ćwiczeń z którą usadziła mnie Pani D. Jej
ciemna karnacja była dziś wyjątkowo blada i mamrotała coś pod
nosem.
-Kim... dobrze się czujesz?
- zapytałam się zmartwiona zachowaniem koleżanki.
-Wodór występuje w dwóch
postaciach izotopów, protu i deuteru. Deuter stabilny
izotop występujący naturalnie. Jest gazem o gęstości 0,180 kg/m3.
- z przerażeniem patrzyłam jak teoria z chemii spala
przewody mózgowe Kim. Złapałam za długopis i zamknęłam oczy,
wybacz Kim ale muszę pozostawić cię w tym stanie do puki nie
skończy się sprawdzian. Tyle się uczyłaś, nie mogę tego zepsuć,
wybacz mi! Nim rozbrzmiał dzwonek wszyscy usiedli na swoich
miejscach i czekali aż przyjdzie nasz kat, Pani
Delanay
z
skserowanymi sprawdzianami. Zadzwonił dzwonek i do pomieszczenie
wszedł nauczyciel, podeszła do swojego biurka i odłożyła stosik
kartek. Omiotła nas swoim ostrym spojrzeniem.
-Najpierw sprawdzimy obecność,
potem rozdam sprawdziany. Póki nie powiem że można zacząć mają
być odwrócone, kiedy ktoś skończy pisać ma podnieść rękę do
góry podejdę i zabiorę sprawdzian. Nikt nie może opuścić sali
puki nie minie trzydzieści minut zajęć. Jeśli złapię kogoś na
ściąganiu zostanie ukarany.
- Pani Delaney, zwana również Pani D zaczęła wyczytywać po kolei
nazwiska, prawie wszystkie głosy były słabe niektóre się lekko
trzęsły. Następnie rozdała nam kartki i rozpoczął się
sprawdzian. Dwa
razy czytałam pytanie zanim na nie odpowiadałam lub rozwiązywałam
zagadnienie.
___________(())﹏﹏﹏_____ミ(^>ω●^)ミ__<Nyaa|___________
Rozdział JEST, Hura! Zajęło mi cały dzień napisanie tej notki, w końcu się udało i rozdział jest skończony. Jest środek nocy ale od razu wstawiam! Chemia to Zło~
Robiliście kiedyś coś podobnego jak Rozalia i Eriel? Ja kiedyś o mały włos a bym wlazła do szafy idąc do łazienki (akurat było to po remoncie łazienki, drzwi zostały przeniesione i w miejscu gdzie kiedyś były stoi szafa) xD.
Genialny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCo do twojego pytania, nigdy tak nie zrobiłam z telefonem, ale z pilotem już tak. Poszłam do kuchni po zimny napój, który był w lodówce, a w ręce miałam pilota. Wracam do pokoju, piję napój i chce przełączyć program, a tu nigdzie go nie ma! Szukam go po całym pokoju, nawet łóżko rozłożyłam, aby sprawdzić czy tam nie spadł, a co się okazało? Że pilocik był w lodówce XD
Shiro: Nieźle odwaliłaś 0-0
Zamknij się!
Shiro: Przeprasiam *trzęsie się ze strachu* Po co tyle złości *szepcze zdołowany*
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
Świetny rozdział. Wreszcie się doczekałam. Życzę dużo weny i powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału... mam nadzieję, że z punktu widzenia Kastiela (>.<)
OdpowiedzUsuńDUŻOOO weny ^^
OdpowiedzUsuńDopiero co zaczęłam czytać bardzo mi się podoba :-) Co ile dodajesz rozdziały?
OdpowiedzUsuńTo zależy jak idzie mi pisanie, a że ostatnio mi nie idzie więc niezbyt często. W tym roku tylko trzy rozdziały wyszły, postaram w najbliższych dniach usiąść i zacząć pisać następny rozdział.
UsuńRozdział naprawdę świetny ^^ Pisz dalej, weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie http://uwiezionasercem.blogspot.com/
Proszę o kolejny rozdział 😍
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne.Kiedy następny rozdział 😈?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział! Poprzedni też! Świeetne, naprawdę fajnie się czyta. :) Ta akcja z Kastielem xDd <3 Weny,czasu, udanych wakacji (które już dawno się zaczęły), pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, wpadłam dzięki koleeżance i zostaje! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń