Castle: Detektyw i Pisarka - Rozdział 5

Gregory POV
    Nadeszły te dni kiedy Lilian pogrążała się w pisaniu spędzając te chwile w antykwariacie. Mawiał że tutejszy spokój i atmosfera pomagają jej się skupić. Nawet jak przychodzili klienci i oglądali antyki, nie przeszkadzało to w akcie tworzenia. Potrafiła spędzać tu całe dnie siedząc z laptopem na wygodnym fotelu stojącym w koncie pomieszczenia. Obok stał niewielki stolik z lampką, a nie opodal grający gramofon, który wydawał z siebie spokojne dźwięki. Te cztery przedmioty nie był na sprzedasz. były one wyposażeniem sklepu i własnością Lilian. Tego dnia również była w antykwariacie, jednak zamiast pisać zmieniała antyki na wystawie okiennej. Z zadowoleniem przyglądała się efektowi swojej pracy.

-Greg, co o tym sądzisz? - zapytała go kobieta. Przyjrzałem się antykom ustawionym na wystawie.

-Dobrze to wygląda. - spojrzałem na Lilian, która uśmiechnęła się do mnie ciepło.

Gregory Decker pamiętał kiedy pierwszy raz stanęła ona w progu jego antykwariatu. Miał wtedy problemy finansowe i gotów był odejść na emeryturę i sprzedać całość, mimo iż łamało mu to serca.

    To był spokojny popołudniowy dzień, Gregory siedział przy ladzie i zastanawiał się co robić w sprawie swoich problemów. Zadzwonił dzwonek w drzwiach i do antykwariatu weszła młodziutka kobieta, Gregory spojrzał na gościa z lekkim zdziwieniem. Nie często przychodziły tu młode osoby i myśl że zdarzają się jeszcze takie osoby pokrzepiła jego serce. Ów osóbka zauważyła miejsce jego pobytu i pokierowała w jego stronę swoje roki.

-Dzień dobry. - przywitała go przybysz z uśmiechem.

-Witam. - odpowiedział niezbyt entuzjastycznie i zaprzestał swoich czynności by porozmawiać z potencjalną klientką.

-Pan Gregory Decker? - zapytała z lekką niepewnością.
-Tak, o co chodzi?
-Lilian Alisson. - przedstawiła się kobieta i wyciągnęła rękę, De
cker uścisnął jej dłoń. -Widziałam pańskie ogłoszenie, odnośnie sprzedaży antykwariatu.

-Tak? - Dereck próbował nie okazać niechęci do kobiety.

-Chciałabym kupić pański antykwariat. -
powiedziała prosto z mostu, patrząc mu prosto w oczy.

    Pierwsza myśl jaka go wtedy nawiedziła było rozdarowanie. Miał nadzieje że zgłosi się ktoś kto lubi i zna się na antykach. a trafiła mu się jakaś studentka, ale kiedy poznał ja trochę lepiej to wiedział że może powierzyć jej swój cenny antykwariat.

-Och? Już tak późno? Muszę się zbierać, mówiłam się Lanie i Kate na zakupy.

-No to idź i nie wydaj za dużo na sukienkę i buty.

-O to bym się nie martwiła, zaraz czy ty mi matkujesz? - zapytała, choć znała już odpowiedź na swoje pytanie.

-Haha, zawsze. - odpowiedziałem żartobliwie na co Lilian z uśmiechem pokręciła głową i zaczęła się zbierać do wyjścia.

-Przyjdę jutro rano, do zobaczenia.

-No już idź, bo się spóźnisz. Do jutra. - Lilian pomachała mi na pożegnanie i opuściła antykwariat. Ostatni raz spojrzałem na wystawę ustawioną na witrynie i z uśmiechem wróciłem za ladę gdzie usiadłem i zacząłem czytać gazetę.

Lilian POV
    Zaparkowałam na parkingu w centrum handlowym i udałam się do kawiarni w której miałam spotkać się z Lanie i Kate. To już dwa miesiące od momentu sprawy mordercy Landriego i poznania detektywów. Zaprzyjaźniłam się z przyjaciółmi Ricka i już całej czwórce mówiłam po imieniu. Spotykaliśmy się bardzo często i przy tych spotkaniach zwracałam dużą uwagę na Kevina, jeśli ktoś by się mnie teraz zapytał czy mi się podoba, nie mogła bym dać innej odpowiedzi niż Tak i to bardzo. Spotkałam się w kawiarni z przyjaciółkami.

-Hej, mam nadzieje że nie czekałyście długo.

-Cześć, też dopiero przyszłyśmy.

-Nie wiem jak wy ale ja muszę napić się kawy. - oznajmiła Kate, w trójkę ruszyłyśmy do stolika, po chwilę przyszedł kelner i zamówiłyśmy po Latte i czekoladowej babeczce. Następnie ruszyły na zakupy i odwiedzały kolejne sklepy w poszukiwaniu sukienek.

-Co myślicie o tej? - zapytała Lanie wychodząc z przebieralni w zielonej sukience, która podkreśla jej krągłości. Oderwałam wzrok od białej tuniki i spojrzałam na strój przyjaciółki.

-Wyglądasz świetnie! - oznajmiłam, przyłączyła się do nas Kate kiedy odwiesiła fioletową sukienkę.

-Ten krój i kolor idealnie Ci pasują. - powiedziała Beckett, kiedy Paris przeglądała się swojemu odbiciu.

-Do tego czarne szpilki i torebkę, które mam w domu. - uśmiechnęła się do siebie.

-Będą idealnie pasować, powinnaś pokręcić włosy i wtedy będziesz wyglądać obłędnie.

-Spodobasz się Javierowi. - rzuciłam naglę i lani zarumieniła się na wspomnienie o Esposito.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz, biorę te sukienkę. - Lanie znikła w przebieralni, ja i Kate zaśmiałyśmy się dalej przyglądałyśmy się stroją. W oko wpadła mi jasno łososiowa sukienka za kolano bez ramiączek. Wzięłam ją i ruszyłam do przebieralni, skąd właśnie wychodziła Lanie.

-Chyba już mam. - oznajmiłam, czym przykułam uwagę pozostałej dwójki kobiet.

-To leć przymierzyć. Kate a jak tobie idzie? - odwróciła się w stronę Beckett. Weszłam za kotarę i zaczęłam przymierzać sukienkę, przysłuchiwałam się rozmowie Kate z Lanie.

-Sama nie wiem, nic tu nie przykuło mojej uwagi.

-To żaden problem, pójdziemy do innego i do następnego jeśli będzie trzeba.

-W końcu coś znajdziesz. - wyszłam się im pokazać i przy okazji dołączyłam się do rozmowy. -I jeszcze wyjdzie że nie będziesz wiedziała którą wybrać! - obie na mnie spojrzały, odwróciłam się w stronę lustra by obadać jak sukienka na mnie leży. -Jest dobra, wezmę ją.

-Zapłaćmy za nie i idźmy szukać czegoś dla Kate. - kiedy się przebrałam udałyśmy się do kasy i zapłaciłyśmy. Przeszłyśmy się do następnego sklepu i Kate przeglądała ubrania i wtedy zobaczyła tą sukienkę. Sukienka była długa czerwona, zwiewna z gołymi plecami. Kate założyła ją i kiedy zobaczyła swoje odbicie uśmiech z twarzy jej nie schodził, musiała ją kupić. Nagle telefony Kate i Lanie zaczęły dzwonić, obie kobiety spojrzały na siebie po czym odebrały.

-Beckett. - chwilę wsłuchiwała się to co mówi osoba na linii. -Zaraz tam będę, spotkamy się na miejscu.

-Wybacz, praca. - odezwała się Lanie kiedy skończyła czytać esemesa z wezwaniem.

-Nie szkodzi, wasza praca jest ważna i to rozumiem. - uśmiechnęłam się. -Pozdrówcie Ricka, Kevina i Javiera.

-Dobrze, do zobaczenia.

-Cześć. - pomachałam im na pożegnanie. Wróciłam do domu i powiesiłam sukienkę w szafie, został tydzień do przyjęcia w Hamptons więc mam jeszcze trochę czasu by dobrać dodatki.

    Następnego dnia ponownie siedziałam w antykwariacie i zawzięcie pisałam kolejne zdania w komputerze. Zbliżał się termin oddania a ja jeszcze nie doszłam do końca. Czas powoli mijał przy pracy i nadszedł czas lunchu, usiadłam z Gregorym przy ladzie by zjeść wspólnie posiłek. Trochę sałatki i kilka kanapek z dwiema szklankami herbaty, oboje się tym rozkoszowaliśmy. Kiedy Greg skończył sprzątać po przerwie rozległ się dźwięk dzwoneczka obwieszczający przybycie potencjalnego klienta. Lili i Gregory unieśli wzrok z wystawy by z uśmiechem przywitać przybysza. Do środka wszedł mężczyzna, który skinął głowa na powitanie, a następnie zaczął rozglądać się za poszukiwanym. Przyglądałam mu się z dziwnym wrażeniem że skądś go znam, tylko skąd? Po chwili zastanawiania osobę do imienia.

-Michael? - zapytała zaskoczona obserwując gościa. Mężczyzna spojrzał na nią i uniósł pytająco brwi. Nagle na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech kiedy ruszył w moją stronę.

-Lilian, nie wieże własnym oczom. - podszedł do niej i uścisnęli sobie dłonie. -Wieki się nie widzieliśmy!

-Od liceum, więc już trochę minęło. Muszę przyznać że niewiele się zmieniłeś. - zaśmiałam się.

-Ty też nie, nadal młoda i piękna. - uśmiechnęłam się jeszcze mocniej po usłyszeniu komplementu.

✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐✎✐
Rozdział jest, a w raz z nim Michael miłosny rywal Kevina. Rozdział dokończyłam chwilę temu i od razu wstawiam, zachęcam do komentowania :).

Komentarze