Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 8,5
Kiedy skończyliśmy pomagać dziewczyną sprzątać, razem z
Lysandrem i Natanielem wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy
w drogę powrotną. Otworzyłem okno i włączyłem radio,
uruchomiłem silnik i ruszyliśmy. Po chwili wyjechaliśmy z lasu i
przez polną drogę wjechaliśmy na asfaltówkę. Lysander z
Natanielem o czymś rozmawiali, jednak ja nie słuchałem i po prostu
skupiłem się na drodze. Jest lepiej niż podczas jazdy nad to
jezioro. Byłem wściekły że Lys zaproponował mu podwiezienie,
ale teraz mi to obojętne. Po dwóch godzinach jady zaparkowałem
pod domem.
-To do zobaczenia w szkolę.
-Dzięki za podwiezienie. - podziękował Natan i poszedł w swoją stronę.
-Do zobaczenia. - zamknąłem samochód i wszedłem do domu. Muszę nakarmić i wyjść z Demonem na spacer. Kiedy otworzyłem drzwi do mieszkania uderzył mnie zapach parzonej kawy.
-No nie... - szepnąłem do siebie.
-Ach! Kassi wróciliśmy dziś do domu! - czerwono włosa kobieta rzuciła się na mnie i mocno zaczęła ściskać.
-P-puść mnie mamo!
-Gdzie się podziewałeś?
-Byłem ze znajomymi.
-Wczoraj wieczorem wróciliśmy do domu a ciebie nie było! A tak chciałam cie zobaczyć Kassi. - przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Puść mnie! Dusisz mnie...
-Kochanie kawa ci wystygnie.
-Ach już idę. - dlaczego? ZA JAKIE GRZECHY?! Musieli wrócić do domu?!
-To co robiłeś ze znajomymi? Ach może byłeś na randce i nie chcesz się przed mamą przyznać! - z niewiadomego mi powodu zaczęła mnie lekko piec twarz.
-Nie sądzę... - I tak spędziłam cały niedzielny dzień z moimi rodzicami, oprócz wyjścia 2 razy na spacer z demonem. Na szczęście nie pytali o szkołę. Następnego dnia pojechali do pracy.
Jakiś czas później, w połowie października. Ruszyłam na dziedziniec by zapalić papierosa, mam teraz szansę bo wszyscy nauczyciele skampili się w pokoju nauczycielskim lub na stołówce by zjeść drugie śniadanie. Kiedy przechodziłem koło stołówki nagle coś we mnie uderzyło. Spojrzałem w dół zaskoczony, była to Eriel i pachniała pomarańczami. Moje oczy spoczęły na prześwitującej koszulce, którą starała się zasłonić rękoma.
-Kąpałaś się w soku pomarańczowym?
-Amber oblała mnie sokiem, nie mam w co się przebrać. - trzeba coś z tym zrobić... Przyciągnąłem ją do siebie a następnie zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i zarzuciłem na jej ramiona.
-Ale będzie pachnieć pomarańczami...
-Spoko, będzie pachnieć też tobą. - uśmiechnęłam się do niej uwodzicielsko.
-To dzięki. - Eriel naciągnęła na siebie kurtkę cała się przykrywając. Śmiesznie wygląda ta kurtka na takiej kruszynce. -To lepiej jak pójdę do domu. Cześć. - Eriel gdzieś odbiegła a ja ruszyłem na dziedziniec. Sprawdziłem czy na pewno nikt z nauczycieli nie patrzy i zapaliłem papierosa. Bez kurtki było mi całkiem zimno. Kiedy kończyłem fajkę z szkoły wyszła Eriel, zgasiłem papierosa i do niej podszedłem.
-Przeziębisz się jeśli będziesz tu stał w T-shercie. - powiedziała zatykając nos.
-Pff, co ty wyprawiasz.
-A czy to nie jest logiczne? Śmierdzisz papierosami. - dziewczyna ruszyła przez dziedziniec by wyjść ze szkoły, poszedłem za nią.
-Aleś ty wrażliwa. - z tym zatkanym nosem zachowała się jak dziecko.
-Tak, jakiś problem z tym że nie lubię palaczy? - nie lubi? Ale jakoś się ze mną zadaje. No tak wcześniej nie wiedziała że pale. Właśnie mijaliśmy park.
-Nie, tylko... nieważne.
-A tak w ogóle to czemu ze mną idziesz?
-Pomyślałam że odprowadzę cię do domu i zaprosisz mnie do środka. - uśmiechnąłem się do niej.
-Śnij dalej. - odpowiedziała szybko i stanęła przed drzwiami do klatki swojego mieszkania. Uch, ale ziąb, przeszedł mnie dreszcz.
-*Aa... APSIK!* - Eriel spojrzała na mnie za niepokojona i złapała za rękę. Poczułem jej ciepły dotyk i lekko za czerwieniłem się na twarzy.
-Chodź, zmarzłeś. Zaparzę ci jakiejś herbaty i dam coś na wzmocnienie. - wciągnęła mnie do swojego mieszkania. Uważnie się rozglądałem po salonie.
-Poczekaj w salonie, ja pójdę się przebrać. - dziewczyna znikła z mojego widoku. Więc jednak mieszka sama, tak jak słyszałem. Ma szczęście jeśli jej rodzice nie wpadają jak moi. Po chwili Eriel w czystych ubraniach pojawiła się z zaparzoną herbatą i ciasteczkami.
-Więc to prawda że mieszkasz sama.
-Tak, ty też mieszkasz sam. Czekaj, czekaj kto ci to powiedział? - popatrzyła na mnie przez chwilę po czym sama odpowiedziała na swoje pytanie. -Pewnie Iris. - podała mi jakieś tabletki na wzmocnienie, od razu je połknąłem. Nagle wpadł mi do głowy ciekawy pomysł.
-Może zagrasz coś dla mnie?
-Poważnie?
-Tak. - czarnowłosa dziewczyna poszła do pokoju i wróciła z skrzypcami, stanęła i zaczęła grać. Utwór był emocjonujący, patrzyłem jak Eriel gra go z pasją.
-Prawdziwe skrzypce brzmią inaczej niż elektryczne, tu możesz poczuć odbijający się w środku dźwięk. - potarła delikatnie pudło akustyczne skrzypiec i uśmiechnęła się. Dobrze zagrała.
-Świetnie grasz.
-Dzięki. - odpowiedziała lekko zawstydzona. Zaczęliśmy pić herbatę i rozmawiać o muzyce, gdy nagle rozległ się dziwny dźwięk. *Grrrr grr*
-Pff. - Eriel zaczęła się śmiać z mojego burczenia w brzuchy. To przez nią straciłem przerwę śniadaniową!
-Cicho bądź.
-Haha... przepraszam pff haha. - czarno włosa dziewczyna wzięła duży wdech by się uspokoić i kontynuowała mówienie. -Jeśli jesteś głodny to powinieneś po prostu powiedzieć, zaraz coś przygotuje. - poszła zajrzeć do kuchni.
-Co powiesz na frytki i paluszki rybne?
-Może być. - przez czas kiedy Eriel dotowała ja próbowałem stłumić i ignorować dźwięki dochodzące z mojego brzucha. Potem zjedliśmy posiłek i Eriel wysłała mnie do domu. Wieczorem czułem się koszmarnie.
-Chyba jednak się rozchorowałem... ekhe. - wziąłem telefon i zadzwoniłem do Lysandra.
-Słucham.
-Cześć... ehke... rozchorowałem się więc jutro mnie nie będzie w szkole. - mówiłem zachrypniętym głosem.
-Och... mam nadzieje że to nic poważnego, może cię juto odwiedzę.
-Dobra, cześć.
-Do zobaczenia. - położyłem się do łóżka i szybko zasnąłem.
Następnego dnia wstałem trochę przed południem, nie miałem jednak apetytu więc tylko wypiłem gorącą herbatę i wróciłem do łóżka. Nie miałem co robić więc zacząłem czytać magazyn muzyczny. Później zadzwonił domofon, spojrzałem na zegarek, było już po zajęciach szkolnych.
-To pewnie Lysander. - zwlekłem się z łóżka i poszedłem do domofonu.
-Ekhe Kto?
-Cześć, tu Eriel. Przyszłam zobaczyć co z tobą... - co ona tu robi?! Przecież miał przyjść Lys... chyba, że przysłał ją zamiast sam przyjść. Otworzyłem drzwi na klatkę i po chwili dziewczyna weszła do mojego mieszkania, na przywitanie od razu rzucił się na nią Demon. -Aa Demon! Spokojnie. - słyszałem jej głos na przedpokoju. -Jesteś jedynym facetem który szczerze i z całego serca cieszy się na mój widok. - w odpowiedzi Demon jej dwa razy odszczeknął. Stanąłem w progu na przedpokój gdzie zobaczyłem Eriel w żółtym golfie.
-Pff... - zaśmiałem się z niej cicho, ja też się cieszę że cie widzę. -Ale to nie prawda że jest jedynym. - szepnąłem żeby nie usłyszała. Patrzyła się na mnie zatroskana. -Co... ekhe, ekhe... dokładnie chciałaś zobaczyć?
-Jak się czujesz, zrobiłam małe zakupy to przygotuje ci coś pożywnego do zjedzenia. Mam też lekarstwa. - pokazała trzymaną w ręku torbę i weszła w głąb mieszkania. Sama ugościła się w mojej kuchni.
-Idź się połóż, ja zrobię ci coś do jedzenia. - posłuchałem się poszedłem się położyć. Niezły plan Lysander, przysłałeś mi do domu kogoś kto może mi coś do jedzenia przygotować. Po jakimś czasie do mojego pokoju weszła dziewczyna z pachnącym posiłkiem i podeszła do mojego łóżka.
-Przyniosłam ci rosół i lekarstwa. - hmm, jak już przyszła z posiłkiem to trzeba to wykorzystać.
-Nakarmisz mnie? - uśmiechnąłem się.
-S-sam możesz zjeść.
-No ale skoro przyszłaś do chorego to powinnaś mu pomóc.
-D-dobrze niech ci będzie, tylko przyniosę stołek.
-Nie, siadaj na łóżku. - dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła mnie karmić. Yeah! Sukces! Spojrzałem na nią była cała czerwona na twarzy, uśmiechnąłem się na chwilę i zadowolony jadłem rosół którym mnie karmiła.
-Gorące, weź podmuchaj.
-... Nie przeginaj z wykorzystywaniem mojej dobroci.
-Ech prawie się udało. - chyba trochę przesadziłem z tą zabawą, szkoda.
-Teraz zażyj te lekarstwa. - czarnowłosa dziewczyna podała mi szklankę wody i tabletki, szybko je zażyłem i popiłem wodą. -A teraz lepiej się trochę prześpij to leki zaczną szybciej działać i poczujesz się lepiej. - patrzyłem jak szybko próbuje iść do kuchni. Nie chcę by wyszła, powinna chwile zostać. Ugh, to tego tak mi słabo. Kiedy miała wstać złapałem ją za rękę, popatrzyła mi w oczy.
-C-coś nie tak? - Eriel zapytała zdenerwowana.
-... - patrzyłem się w jej przenikliwie fioletowe oczy.
-Kastiel? - z każdą chwilą czułem się że robi mi się coraz bardziej gorąco.
-Wiesz Eriel, chciałbym byś... została przy mnie... n-na zawsze.
_____________(())﹏﹏﹏﹏﹏﹏ミ(^●ω●^ミ )ノノ_____________
Witajcie! Przepraszam, że musieliście tak długo czkać na następny rozdział! Miałam parę spraw na głowie i taki brak weny (do tego mój zaczarowany ołówek, którym pisałam na kartkach historię o Eriel był zepsuty) no ale wena na rozdzialik powróciła i ołówek naprawiłam więc jest OK^^ W tym rozdziale postanowiłam, że na chwilkę pojawią się rodzice Kasa, ale jak widać szybko wyjechali. W następnym rozdziale nareszcie dowiecie się co będzie z Eriel i Kastielem po jego ostatnim tekście.
Zatem... Notka całkiem przyzwoita, jeśli chodzi o długość. Jej akcja może nie porywa, w końcu to niemal sam dialog, ale zawsze coś. Co do błędów, szkoda mi czasu na wdawanie się w szczegóły, ale znalazłem kilka na tyle poważnych, że to aż wstyd. To mi zakrawa na bluźniercze kaleczenie naszego języka... ech, miałem przecież nie wdawać się w szczegóły.
OdpowiedzUsuńPytałaś mnie, co myślę o wątku miłośnym? Jak już wspomniałem na gg, dialog miedzy Eriel i Kastielem jest strasznie bezosobowy. Pusty. Szczerze, nawet nie wiem, jak nazwać to, czego mnie tam brakuje, by to miało ręce i nogi. Bo na razie ma to tylko ręce... Dobra, lepiej już skończę. Podsumowując, notka nie jest zła. Musisz tylko poważnie popracować nad stylem, formą i najważniejsze, nad swoją polszczyzną. Nad gramatyką, ortografią, stylistyką i interpunkcją.
Pozdrawiam.
kocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM!!!!!!!!!!!! Bosko :3
OdpowiedzUsuńAaaaa...słodko *-*<3 /Niki
OdpowiedzUsuń