Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 2,5

   Za chodzącym po domu czerwonowłosym chłopakiem wodziły oczy owczarka francuskiego. Kastiel w pośpiechu zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i czarne konwersy. Pies podszedł do właściciela.

-Demon zostań. - Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, była właśnie ósma i miała zaczynać się pierwsza lekcja. Poprawiłem w pospiechu sznurówki, zamknąłem mieszkanie i pobiegłem w stronę szkoły. Szybko mijałem znaną mi od dzieciństwa okolicę, ulice, sklepy. Nie wiele się tu zmieniło. -Kurde... - przez dziedziniec szkolny w chwilę przedostałem się na korytarz. A Lysander mi wczoraj przypominał by się nie spóźnić, bo ten kto się spóźni pierwszego dnia wyląduje u dyrki. Muszę się pośpieszyć albo będzie się czepiać. Wpadłem w drzwi klasy i przeciskałem się w nich z niziutką osóbką. Zaskoczony spojrzałem w dół, była to całkiem ładna dziewczyna o czarnych lokach. Zaskoczona wpatrywała się we mnie swoimi głęboko fioletowymi oczami. Nagle nauczyciel
zaczął na mnie wrzeszczeć.

-Panie Watkins jak możesz się SPÓŹNIĆ NA PIERWSZĄ LEKCJĘ PIERWSZEGO DNIA! Siadaj na swoje miejsce i to natychmiast. - wkurzony usiadłem w mojej ławce, która znajdowała się na końcu klasy pod oknem.

-A ty to...

-Jestem nowa, Eriel Wooten.

-Tak, jedyna nowa uczennica z drugiego rocznika, dyrektorka wspominała. Dobra usiądź gdzieś.-
dziewczyna ubrana była w czerwoną bluzkę na ramiączkach, czarne spodnie i czerwone szpilki, Usiadła ona ławkę przede mną i zaczęła szeptać z Rozalią. Przyglądałem się jej zaciekawiony i lekko wkurzony późniejszym spotkaniem z dyrką. Zadzwonił dzwonek na przerwę.

-Panie Watkins, masz natychmiast iść do pokoju gospodarzy na rozmowę z panią dyrektor.

-A już myślałem że mi się upiecze...

-Mówiłeś coś?

-A ta nowa nie idzie?

-Nie zna szkoły, a nawet miasta, więc ma kilka dni na zaaklimatyzowanie i poznanie okolicy.

-Farciara. - do końca przerwy dyra prawiła spóźnionym osobom kazanie. Po dzwonku wróciłem do klasy, zaczęła się właśnie druga godzina polskiego. Znudzony lekcją bazgrałem w zeszycie. Po lekcji nowa uczennica sama wyszła z klasy. Powinienem z nią pogadać i zobaczyć z jakiej gliny jest ulepiona. Poszedłem w ślady niziutkiej dziewczyny i zatrzymałem łapiąc ją za rękę, odwróciła się zaskoczona.

-Ty nowa, powinnaś mnie przeprosić za to wcześniej. - od razu wypaliłem pierwszy tekst jaki przyszedł mi do głowy. Ponieważ nie zastanowiłem się jak mam zagaić rozmowę.

-Nie. To ty czerwony powinieneś mnie przeprosić. - odpowiedziała pewna siebie i uśmiechnęła się. Kontynuowała dalej. -Ja otworzyłam wtedy drzwi, więc to logiczne że to ja wchodziłam pierwsza a ty się wepchnąłeś.

-Haha. Jaka wyszczekana, ciekawe ciekawe. - uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany jej charakterkiem.

-Co jest ciekawe? Auć! przestani miażdżyć mi rękę. - zaskoczony pościłem ją

-Przepraszam, nie wiedziałem jak dużo siły użyłem. - Zapadła chwila milczenia, a ona rozmasowywała bolącą rękę. Chyba trochę przesadziłem

-Jestem Kastiel. - uśmiechnąłem się.

-Eriel, a teraz znikam, przyjdź jak będziesz gotowy przeprosić za te drzwi. - minęła mnie i odeszła. Ja mam ją za to przeprosić, heh co za dziewczyna z tej Eriel. Myślę że z nią w budzie będzie zabawnie. Do końca przerwy spędziłem siedząc na ławce na dziedzińcu, nadal było czuć letnie lato i delikatny powiew wiatru. Następną lekcją była matma, więc przez cały czas gapiłem się w okno. Na długiej przerwie poszedłem spotkać się z Lysandrem. Kiedy byłem na schodach usłyszałem irytujący głos.

-Oh, Kastiel co za przypadek. - akurat ci uwierzę że to przypadek Amber, przyczepiłaś się do mnie w podstawówce jak naprawiłem ci tą zabawkę i od tamtej pory nie chcesz się odczepić. Zignorowałem ją i poszedłem dalej. Głupia blondynką jednak nie chciała odpuścić.

-Skora tak się spotkaliśmy to może zjemy razem drugie śniadanie? - uradowana Amber złapała mnie za ramię, od razu strzepnąłem jej rękę.

-Nie dotykaj mnie, a najlepiej odczep się w końcu ode mnie! - rozzłoszczony podniosłem głos i szybko ruszyłem na dach.

-Cześć, sorki. Amber znowu się do mnie przyczepiła ale ją spławiłem jak zawsze. - razem wyszliśmy na dach.

-Hej, z Amber to już rutyna. Słyszałem że jednak się spóźniłeś i wylądowałeś na rozmowie z dyrektorką. - usiadłem pod ścianą i zapaliłem papierosa.

-Ta, darła się jak zwykle. -zmarszczyłem brwi na samo wspomnienie jej wykładu.

-Zastanawiam się czy kiedyś się z mienisz.

-To się nie stanie, nawet o tym nie myśl.

-Kto wie może zdarzy się coś co zmieni całe twoje życie. - Lysander wyjął z kieszeni swój notatnik i ołówek. Zaczął notować myśl która go nagle naszła. Zgasiłem peta i zacząłem jeść kanapkę.

-Mamy w szkole nową uczennice.

-Tak, i co, jaka jest? - Lysander zapytał się z zaciekawieniem i zaczął pić swój sok jabłkowy.

-Ciekawa. - odpowiedziałem zagadkowo.

-Ciekawa?

-Tak ciekawa, jest inna niż inne laski z tej budy. Heh, ma charakterek.

-To dobrze że z kimś innym się zaprzyjaźnisz. - Lys ucieszył się na tą myśl.

-Pogadam z nią dziś po zajęciach, tylko męczy mnie jedno

-Co takiego?

-Bo złapałem ją za rękę i ścisnąłem za mocno, aż miała czerwony ślad.

-Nie wszystkie dziewczyny są jak Debra, niektóre potrafią być delikatne i wrażliwe. Myślę że powinieneś sprawdzić czy wszystko w porządku z jej ręką.

-No wiem, wiem. - zadzwonił dzwonek i wróciliśmy do swoich klas. Po nudnych lekcjach szybko wyszedłem na dziedziniec i czekałem na Eriel. Minęła mnie rozmawiając z koleżankami, złapałem ją za prawą rękę. Zaskoczona odwróciła się w moją stronę, trzymając jej dłoń zaciągnąłem ją do ogródka szkolnego.

-Chcesz czegoś?

-... Chciałem się zapytać czy nadal boli cię nadgarstek. - zapytałem poważnie.

-Już przestał. - oznajmiła, a ja poczułem ulgę że nie zrobiłem jej krzywdy.

-To dobrze, jesteś takim chucherkiem że myślałem że złamałem ci rękę. - uśmiechnął się patrząc prosto w jej fioletowe oczy.

-No to się myliłeś czerwony. Wiesz dzięki że się martwiłeś. - uśmiechnęła się do mnie zadziornie. Co mi się w niej spodobało.

-Wcale się nie martwiłem! - skłamałem.

-Nie, więc dlaczego mnie tu przyciągnąłeś?

-... - patrzyłem na nią nie wiedząc jaką podać wymówkę na moje zachowanie.

-Aa już kumam, przyszedłeś przeprosić za rano. -

-N-nie... - odpowiedziałem.

-Dobra, dobra ja wiem swoje i wybaczam, no to część. - Eriel klepnęła mnie w ramię i zostawiła samego w ogródku.

-Do zobaczenia jutro, Eriel Wooten. - szepnąłem sam do siebie. Wróciłem do domu i wyszedłem z Demonem na spacerkiem ciągle myśląc o dzisiejszym dniu.

   Następnego dnia do szkoły dotarłem równo z dzwonkiem, co przerwę chodziłem spotkać się z przyjacielem na dachu. Opowiedziałem mu że na koniec nie udało mi się jej przeprosić, na co Lys tylko pokiwał niezadowolony głową. Na długiej przerwie zdrzemnąłem się na dachu przy nuceniu nowego tekstu Lysandra. Dobrze mi się spało. Po szkole Lysander śpieszył się do domu, kiedy wyszedłem z budynku zobaczyłem jak Eriel rozmawia z Natanielem. Poczułem jak wrze mi krew, patrzyłem na nich intensywnie. Patrzyli i uśmiechali się do siebie, nie wiem czemu ale ruszyłem w ich stronę. Jedyne o czym musiałem to żeby to przerwać. Złapałem czarnowłosą za rękę i wyciągnąłem ją za bramę, nagle zaczęła stawiać mi opór. Więc się odwróciłem i na nią spojrzałem, zaskoczona patrzyła na mnie swoimi fioletowymi oczami.

-Coś nie tak Kastiel?- zapytała zaniepokojona dziewczyna. Patrzyłem się na jej wyczekujący wyraz twarzy i zastanawiałem co jej odpowiedzieć.

_____________(())﹏﹏﹏﹏﹏﹏ミ(^●ω●^ミ )ノノ_____________
To teraz z trochę innej beczki. Spojrzenie na wydarzenia ze strony naszego Kasa, chłopaka z zawadiackim uśmiechem. Mam nadzieje że się podoba. Rozdzialik wstawiam trochę wcześniej niż się spodziewałam, ale to chyba dobrze :3

Komentarze

  1. To *Oczyma Kastiela* było bez sensu tak trochę.. bo to on powinien opowiadać.. /Tęcza

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ,lubie jak jest troszzku inaczej niż zwykle :* /Niki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz