Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 13,5

    Co ja właśnie powiedziałem? Żeby została ze mną na zawsze? Tak... Niech nigdy mnie nie zostawia.... Trzymałem jej rękaw i patrzyłem na nią wyczekując odpowiedzi.

-C-chyba ci gorączka podskoczyła, gadasz takie głupoty i zrobiłeś się cały czerwony. To zapewne majaki, powinieneś szybko iść spać i odpocząć. - dłonią dotknęła mojego czoła, poczułem chłodny dotyk.

-To nie t... - nagle poczułem silne uderzenie. Wskoczył na mnie Demon z smyczą w zębach.

-To ja pójdę na spacer z Demonem, biedactwo musi cierpieć nie mogąc wyjść z domu.

-Czekaj ale... - czarnowłosa dziewczyna szybko wyszła z pokoju. Słychać było kroki i szmer kluczy, a potem zamykanie drzwi.

-Kurde. Uciekała mi... - zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie Eriel, powoli odpływałem aż zasnąłem. Czułem się strasznie i było mi zimno, nagle poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Uspokoiłem się. Kiedy się obudziłem była noc.

-Eriel? Jesteś? - po długiej ciszy, usiadłem na łóżku z głowy spadł mi wilgotny ręcznik. Moje oczy zlustrowały ciemnie pomieszczenie. -Oczywiście że cię tu nie ma. Przecież jest już noc, a ty wróciłaś do domu. - wziąłem ręcznik do ręki, czułem się o wiele lepiej. Wstałem i zapaliłem światło. Pokój wyglądał na czysty, wszystko było poukładane na swoje miejsca. Mój wzrok przykuła zgrabnie ułożona kupka gazet. -O ja cie...! - Ona znalazła moje GAZETKI! Kompletnie o nich zapomniałem! -Kurde! Dlaczego zapomniałem je schować?! Dlaczego ona musiała je znaleźć?! - teraz pewnie będzie mnie brała za jakiegoś zboka. Dziewczyny zawsze tak reagują na świerszczyki. -Niech to szlag! - usiadłem na łóżku i westchnąłem. Demon przyszedł do mnie kiedy usłyszał mój głos, pogłaskałem go. -Mam nadzieje że szybko o tym zapomni... - położyłem się, okryłem kołdrą i spałem dalej.

    Następnego dnia kiedy wstałem, musiałem wyjść z Demonem na poranny spacer. Ubrałem się ciepło, kiedy wyszedłem z pokoju zorientowałem się że w całym domu jest czysto.

-Eriel... Posprzątałaś mi w całym domu. - zauważyłem że Eriel zostawiła mi kartkę, zacząłem czytać. -Mam nadzieje że czujesz się już lepiej. Jedzenie masz w lodówce, leki zostawiłam na blacie. Klucze oddam Lysandrowi... - trochę spochmurniałem. Po spacerze, z ochotą zjadłem przygotowaną zupę. Potem oglądałem telewizje do czasu kiedy przyszedł Lysander. Akurat jak wszedł do mieszkania jadłem zupę przed telewizorem.

-Cześć, czujesz się już lepiej? - Lys przywitał się ze mną i usiadł ook mnie na kanapie. Pogłaskał Demona, który właśnie go obwąchiwał. Ja wyłączyłem telewizor.

-Hej, tak. W piątek wrócę do szkoły. Eriel dobrze się spisała z moją kuracją...

-Coś nie tak? - Zapytał zaniepokojony miną przyjaciela.

-Eriel... Ona, znalazła moje świerszczyki...

-... - Lys popatrzył na mnie przetwarzając tą niecodzienną informację.

-Wydaje mi się, że nigdy więcej nie zechce tu przyjść. I może nawet będzie mnie brała za jakiegoś zbocz...

-Nie daj się ponieść wyobraźni. Eriel to miła i sympatyczna dziewczyna. Na pewno sobie nie pomyślała że jesteś zboczeńcem.

-Rozmawiałeś dziś z Eriel? Mówiła coś?

-Nie... Nie miała czasu rozmawiać, oddała mi tylko klucze.

-... - nagle Demon przyniósł swoją smycz i przerwał chwilę milczenia.

-Pójdę z nim na spacer. - Lysander założył psu obroże i wyszedł z mieszkania. Kiedy wrócił opowiedział mi ze spotkał Violette i Eriel. Czarnowłosa zachowywała się normalnie i zapytała o moje samopoczucie. Wieczorem mentalnie przygotowałem się na jutrzejsze spotkanie Eriel.

    Następnego dnia kiedy załatwiłem wszystkie poranne sprawy udałem się do szkoły. Kiedy przechodziłem obok parku, zobaczyłem Eriel.

-Cześć. - dziewczyna podskoczyła, odwróciła się do mnie po czym ruszyła dalej. -Co jesteś taka spięta? - czyżby jednak... nie chciała ze mną rozmawiać...?

-To nic, po prostu zamyśliłam się i to wszystko.

-Na pewno wszystko dobrze? zarumieniłaś się na twarzy. - chyba się ode mnie zaraziła.

-N-naprawdę? Mam nadzieje że się nie rozchoruje jak ty. - czarnowłosa dotknęła dłonią policzka.

-Czemu nie, tym razem to ja do ciebie przyjdę i zajmę się twoim ciałem. - uśmiechnąłem się łobuzersko. Naprawdę chciałbym się nią opiekować... i to na co dzień.

-Chyba zdrowiem.

-Nie, ciałem. O przecież ciało będzie chore. - uf, początek palnąłem trochę bezmyślnie ale udało mi się z tego wybrnąć. Przypatrywałem się dziewczynie i jej włosom falującym na wietrze.

-A jak ty się czujesz? dwa dni to krótko by wyzdrowieć. - z każdym krokiem zbliżaliśmy się coraz bardziej do budynku szkolnego.

-Jestem zdrów jak ryba, wypocząłem, zażywałem leki a przede wszystkim jadłem te zupę która mi przygotowałaś. Dzięki za pomoc. - szczerze podziękowałem jej za pomoc którą mi zaoferowała, byłem wdzięczny za to co zrobiła.

-Nie ma za co dziękować.

-Tyle dla mnie zrobiłaś, chcesz bym się odwdzięczył? - przysunąłem się do niej, w duszy czułem niemałą satysfakcje kiedy pomyślałam że mogę coś dla niej zrobić.

-C-co masz na myśli?

-Eriel! Musimy porozmawiać. - przerwał mi damski głos. Spojrzałem w stronę intruza, była to dziewczyna z naszej klasy. Kim, zatrzymała się wpatrzona w nas. Najpierw spojrzała na Eriel a potem na mnie. -Chyba przeszkadzam... - oj tak, przeszkadzasz nam.

-O-o czym ty mówisz to... jest... Co chciałaś? - grr, co się tak wymigujesz Eriel.

-Pamiętasz ostatnio jak rozmawiałyśmy?

-Mhm... a tak, tak pamiętam. - brzmi to jak jakaś tajemnica, myślę że jakaś babska. Przechodząc przez korytarz zbliżaliśmy się z każdym krokiem do naszej klasy. Dziewczyny dalej rozmawiały tym swoim kodem.

-No i chciała bym z tobą porozmawiać później o tym porozmawiać.

-Okej. - przez następne przerwy Eriel znikała z mojego pola widzenia. Spotkałem się z Lysandrem na przerwie obiadowej. Na dworze było na tyle chłodno że zostaliśmy zmuszeni jeść w stołówce.

-Kastiel! - usłyszałem za sobą głos dziewczyny, której nie lubiłem.

-Czego chcesz Amber? - spojrzałem niechętnie na blondynkę.

-Tak się zastanawiałam, bo ostatnio nie było cię w szkole. Słyszałam że byłeś chory. Strasznie się martwiłam. - dziewczyna zrobiła smutną minę.

-Jestem cały i zdrowy, coś jeszcze? - wybrałem dwie kanapki i puszkę coli.

-Mogłeś do mnie zadzwonić, zajęła bym się tobą. - dziewczyna złapała mnie za dłoń w której trzymałem kanapki. Szybko zabrałem rękę by mnie nie dotykała.

-Nie sądzę, miałem świetną opiekę od Eriel. - Amber skrzywiła się na wspomnienie imienia czarnowłosej dziewczyny.

-Jestem pewna że ja się lepiej bym tobą zaopiekowała, następnym razem powiedz mi a ja przyjdę bez zawahania. - ciągnęła dalej.

-Odpuść sobie Amber. Choć Lysander bo nie znajdziemy miejsca. - szybko przyspieszyłem i zostawiłem czerwoną ze złości blondynkę.

-Eriel, ty mała... - usłyszałem złośliwe syknięcie Amber.

-Myślę że Amber ostatnio zrobiła się bardziej natarczywa w stosunku do ciebie.

-Taa, a unikam jej jak tylko mogę. Ale ona zawsze potrafi się pojawić znikąd i zajść mnie od tyłu. - usiedliśmy przy wolnym stoliku. -Z resztą olej Amber, co innego mam na głowie.

-Czyżby. Niech zgadnę, Eriel. Tak?

-Rozmawiałem z nią dzisiaj, dziwnie się zachowuje. - przełknąłem kawałek kanapki i zatrzymałem się w pół drogi następnego kęsa. -Unika mnie, jestem tego pewny na bank.

-Te gazetki, to na pewno nie jej powód. Może ją jakoś uraziłeś? - mój przyjaciel nadal trzymał swoją wersję. Wiem że Eriel nie jest typem osoby, która od tak zaczęła kogoś unikać.

-Przecież ci wszystko opowiedziałem. Więc sam wiesz, że nie zrobiłem nic co mogło ją urazić! - podniosłem lekko głos i pokręciłem głową. Kilka osób spojrzało w naszą stronę.

-Wiesz, po prostu zapytaj się jej co jest nie tak. - Lysander wskazał na mnie swoją butelką z herbatą.

-Ale nie mam kiedy, cały dzień gdzieś bez przerwy znika. A na zajęciach siedzi inaczej niż zwykle, więc nie mogę jej wtedy zaczepić.

-Nie ma dziś nauczyciela od matematyki i są zastępstwa z panem Borysem. Jeśli masz dziś matmę to masz i okienko, czyli szanse by pogadać. - Lys uśmiechnął się do mnie i napił się swojej herbaty. Przez resztę zajęć czekałem na zastępstwo. Kiedy ostatnia lekcja się zaczęła znalazłem Eriel siedzącą przy oknie i patrzącą na zewnątrz.

-Dzisiaj jesteś jakaś nie swoja.

-Nieprawda! Tylko ci się wydaje.

-Wydajesz się zabiegana i zestresowana bardziej niż zwykle. - naprawdę się martwię.

-Byłam dzisiaj po prostu trochę... po prostu... mam dzisiaj gorszy dzień to wszystko. - Eriel próbował się przede mną jakoś wytłumaczyć.

-Więc nie jesteś tylko dzieckiem, masz to coś raz w miesiącu. - zażartowałem by rozluźnić trochę atmosferę. Eriel z zaczerwienionymi policzkami i smutną miną odwróciła się ode mnie.

-...

-Eriel? - dziewczyna odeszła nie odwróciwszy się nawet na chwilę, a ja intensywnie się w nią wpatrywałem.

-Kurde, przegiąłem. - szepnąłem do siebie. Po dzwonku ubrałem na siebie swoją skórzana kurtkę i wyszedłem na dziedziniec. Coś dziwnego się dzieje. Panuje tu dziwne zamieszanie. Znaczy większe niż zwykle. Może Amber rzuca szkołę? Nie miał bym nic przeciwko. Nagle zobaczyłem jak jacyś ludzie podchodzą do Eriel. Witają się z nią i tulą. Najpierw Blondynka, potem chłopak w długich włosach. Drgnąłem, czułek jak przyśpiesz mi tętno. Następny był chłopak w spodniach moro, wyciągnął ręce i podniósł Eriel. Nie wytrzymałem i podszedłem złapałem czarnowłosą dziewczynę i odstawiłem na ziemię.

-Kim jesteś. - Zmierzyłem chłopaka złym spojrzeniem.

-Maria, jej chłopak Dimitr i Ken. A to Rozalia, Violetta, Iris i Kastiel.

-Miło mi poznać.

-I wzajemnie. - przywitali się wszyscy.

-Eriel opowiadała nam o was. - a to ci ciekawostka. Ciekawe co im o mnie powiedziała.

-Nam o was też, o wielu osobach mówiła. Chciała bym wszystkich poznać.

-Maria, Ken, Dimitr może pójdziemy do mnie. - Eriel zaproponowała by wrócili do jej domu.

-Dobrze. Miło było was poznać, mam nadzieje że się znowu spotkamy.

-To do zobaczenia. -wszyscy się rozeszliśmy, ja popędziłem do domu. W głowie miałem prawdziwy bajzel. Eriel dziwnie się zachowuje. Chyba nie chodzi o tego chłopaka... no jak on tam miał K... Ken! Powiedziała że to jej przyjaciel, ale może być kimś więcej. Czekaj, przecież kiedyś cała wesoła rozmawiała z Kenem przez telefon. Kurde, to na pewno o niego chodzi!

    Następnego dnia kiedy w południe wyszedłem na spacer z Demonem. Pies uciekł mi z smyczy i zaczął biec.

-Demon! Stój! - pies jednak nie zwracał na mnie zbytniej uwagi. Jedynie obrócił uszu w moją stronę.
-Niech to, nie słucha się. - ruszyłem za pupilem. Gdzie on tak pędzi. Zatrzymał się dopiero przy kawiarni. -Demon! Wracaj tu! - spojrzałem w stronę kawiarni. Siedziała tam Eriel ze znajomymi, pies w końcu do mnie wrócił założyłem mu smycz. Demon jednak pociągnął mnie w ich stronę, owczarek francuski to silny pies jednak jakbym się zaparł to bym wygrał. Jednak coś we mnie nie chciało walczyć z psem. I tak o to dałem się przyciągnąć do ich stolika.

-Przyjęcie sobie urządzacie czy co? - zapytałem się z sarkazmem.

-Cześć, jak chcesz możesz to nazywać przyjęciem.

-Może się przyłączysz? - zapytała uśmiechnięta Rozalia.

-Do stania przy waszym stoliku jak jakiś wasz przydupas? Nie dzięki, odpuszczę sobie. - Demon jednak wolał zostać i zaplątał swoją smycz wokół stolika a następnie usiadł obok Eriel. Następnie podsunął głowę by czarnowłosa go pogłaskała. I ty Brutusie przeciwko mnie? Nagle przypomniały mi się słowa Lysandra. Jaki pan taki pies.

-Twój pies nie chce nigdzie iść. - długowłosy chłopak wskazał na Demona.

-Możesz podsunąć krzesło lub stać tak jak teraz.

-Lepiej nie, jak będzie tak nad nami stać to ktoś pomyśli że to jakiś dziwak.

-Jak nie chce to go nie zmuszajcie. - powiedziała Rozalia. -Możecie już zacząć opowiadać o Eriel? - zaproponowała dziewczyna. Co? Będą mówić jaka Eriel kiedyś była? Nie mogę tego przegapić. Złapałem pobliskie wolne krzesło, postawiłem obok czarnowłosej i usiadłem.

-Nie ma sprawy.

-Jednak zostajesz? - zapytała Eriel.

-Phm. - Po kolei zaczęli opowiadać jak poznali Eriel. Jak dziecko stała się pogromcą niegrzecznych dzieci. Naprawdę jest dziewczyną z charakterem. Dowiedziałem się że Od dziecka zajmowała się domowymi obowiązkami bo jej rodzice zawsze byli zajęci pracą. Eriel boi się samotności, mimo to mieszka tu sama. Naprawdę chciałem ja przytulić, pokazać jej że jestem. Zawsze i że jej los nie jest mi obojętny. W starym mieście w którym mieszkała coś się stało, jednak Eriel nie chciała o tym rozmawiać. Naprawdę zaczęło mnie to trapić. Co się takiego stało że wyprowadziła się sama o obcego miasta? Najśmieszniejszą rzeczą jaką się dowiedziałem, to to że jak Eriel kiedyś napiła się likieru to przytulała się do telewizora a potem chciała wyjść przez okno. Wizja Eriel tulącej telewizor jest bezcenny. Opowiedzieliśmy jak Eriel zachowywała się na imprezie nad jeziorem.
Kiedy się rozchodziliśmy, Eriel powiedziała że będzie impreza.

-Kim organizuje imprezę halloweenową.

-Naprawdę?! Przygotuje nam stroje!

-Wiedziałam że to powiesz. - czarnowłosa uśmiechnęła się promiennie.

-Na tej imprezie niech ktoś ma na nią oko.

-Spoko, będę ją pilnował. - nie dam jej czmychnąć jak ostatnim razem. Teraz nie tknie żadnego alkoholu.

-Będziesz musiał zapłacić. - płacić, huh?

-Za pilnowanie ciebie? - wszyscy trochę przyśpieszyli zostawiając nas w tyle.

-Za wejście na imprezę i musisz mieć przebranie. - przebranie? Spoko znajdzie się coś fajnego.

-Będzie ok, dopóki nie przebierzesz się za jakąś księżniczkę.

-Mhm, za kogo ty mnie bierzesz, poza tym nie martw się Rozalia na to nie pozwoli. - no mam nadzieje, wystarczy że co roku Amber tak paraduje i łazi za mną. Hm, teraz rozmawiamy już normalnie...

-Eriel, wiesz trochę się o ciebie niepokoiłem. - patrzyłem na nią poważnym wzrokiem.

-Huh? - Eriel spojrzała nam mnie zaskoczona.

-Byłaś jakaś taka zamyślona i smutna, myślałem że zrobiłem coś co cię uraziło.

-Nic się nie stało, po prostu wstałam wczoraj lewą nogą. - uśmiechnęłam się do niego.

-Dzięki że się o mnie martwisz, naprawdę mnie to cieszy.

-Nie martwiłem się. - kurde, po co ja zaprzeczam skoro to prawda?!

-Tak, tak ja wiem swoje. - przyśpieszyliśmy kroku i dołączyliśmy do reszty.

    Przez cały tydzień Eriel była zajęta sprawami imprezy. W tym czasie ja znowu musiałem unikać Amber. Na serio zechce mnie zaprosić na tą imprezę jako jej towarzysz. A tego BARDZO NIE CHCE. Do tego w domu nie miałem zbytniego spokoju, na trzy dni rodzice wrócili do domu. Niechcący mi się wymknęło że podoba mi się jedna dziewczyna ze szkoły i matka nie chciała dać mi spokoju póki nie powiedziałem jej czegoś o Eriel. W czwartek po szkole zagadała do mnie Eriel.

-Kastiel! - Eriel szybko do mnie dołączyła

-Co?

-Jest sprawa, potrzebuje kogoś z samochodem.

-I tym kimś jestem ja. - popatrzyłem na jej uśmiechniętą minę.

-Tak.

-A co dostanę w zamian? - zapytałem się uśmiechając się.

-Ee... a co chcesz? - wezmę to co mi dasz.

-Hmm, zgadnij.

-Gwiazdkę z nieba? - czarnowłosa uśmiechnęła się zawadiacko.

-Pff. Nie na ten moment. - zażartowałem.

-To co, mogę posprzątać ci w mieszkaniu, wyjść parę razy z Demonem.

-Poca... ehkem. - co ja gadam?! -Będziesz moją towarzyszką na imprezie, dzięki temu pozbędę się kłopotu z Amber.

-O-okej. To spotkamy się za godzinę w sklepie. - po godzinie byliśmy w sklepie. -Idę po koszyk. - spojrzałem w stronę gdzie stały koszyki. W pobliżu stało kilku chłopaków, którzy przypatrywali się Eriel.

-Pójdę z tobą. - spojrzałem na nich wzrokiem mówiącym ona jest MOJA! Koszyk szybko zapełnił się różnego rodzajami przekąsek i napojów.

-A co z piwem? - kiedy wspomniałem o alkoholu przypomniałem sobie jak się do mnie przytulała. Trochę alkoholu by nie zaszkodziło. Nagle Eriel mnie szturchnęła.

-Nie wyobrażaj sobie nic dziwnego. - uśmiechnąłem się do niej zawadiacko.

-Ty i telewizor, haha. - za karę że żartowałam zostałem łokciem dźgniętym w bok.

-Phm.

-Ty mała. - złapałem się za bolący bok, Eriel odwróciła się i pokazała mi język.

-Pff, zadziorna jak zawsze. - lubię to, uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem za dziewczyną.

-No ba. - czarnowłosa uśmiechnęła się zadowolona -A jeśli chodzi o piwo, to załatwia to znajomy Kim. - załadowaliśmy zakupy do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zaczęliśmy rozpakowywać bagażnik.

-Cześć. - przywitała się Eriel, ja szedłem za nią z zgrzewkami napojów.

-Jaki silny.

-Niom, dobry tragarz ale o trudnym charakterze. - co ona o mnie powiedziała?

-Tragarz o trudnym charakterze? Heh, mówi to mała dziewczyna o trudnym charakterze i bez odrobiny seksapilu. Aż głupio że będziesz moją parą na imprezie. - spojrzałam na Eriel, na jej twarzy malował się szok i ból. Kurde, kurde chyba przesadziłem! Teraz poczułem się źle.

-Hohoho. - Rozalia złapała Eriel i przyciągnęła do siebie. Z Eriel na siebie spojrzeliśmy, widać było gołym okiem że jest jej przykro.

-Kastiel, czy ty w ogóle masz pojęcie że jutro pożałujesz tych słów?

-Co? - zapytałem zdenerwowany. O co jej chodzi?

-Ale musicie być ze sobą w parze, ponieważ Kastiel obiecał że będzie cie miał na oku. A jutro, jestem pewna że nie spuści z ciebie wzroku i nie odstąpi cie na krok.

-Rozalio, coś ty wymyśliła? - zapytała zaniepokojona Eriel.

-Uszyłam strój dla pary, więc musicie być na imprezie jako para. - Eriel z Rozalią wyszły z lokalu.

___________Zz_(ミ^-ω-^)﹏﹏﹏(())______________________
Jest notka o Kastielu Nareszcie! Miała być pod koniec zeszłego tygodnia a jest na początku tego, ale to niewielkie przesunięcie w czasie. To tak, na początek przyznam się, ten rozdział zaczęłam pisać dopiero dzisiaj (4,5 w formacie A4, zaszalałam xD). Dostałam komentarz (za który oczywiście dziękuje :3 ), w którym czytelniczka mówi o rozdziałach takich samych tylko widzianych od strony Kasa i że to trochę  nudne bo pisze prawie to samo. Na swoją obronę chce powiedzieć, że moim zdaniem pokazanie spojrzenia i uczuć Kasa jest fajnym pomysłem. Dzięki temu czytelnik wie co przytrafiło się głównym bohaterom, co ich trapi, ich myśli mamy jak na dłoni. I na koniec DZIĘKUJE za wasze komentarze i wsparcie. Zapraszam do czytania i komentowania :)

Komentarze

Prześlij komentarz