Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 17,5
Patrzyłem jak drzwi za dwiema dziewczynami się zamykają. Szybko
wyszedłem i rozejrzała się po okolicy, już ich tu nie było.
-Kurde... - zacisnąłem mocno pięść. Następnie westchnąłem i ruszyłem do samochodu. Przez chwilę siedziałem w samochodzie trzymając klucze w dłoni.
-Zawsze musi się coś zepsuć, ale nic już na to nie poradzę... - starałem się wyrzucić z głowy to co zrobiłem i odpowiedź Rozali że pożałuje. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem pojazd. Szybko dotarłem do domu, od razu musiałem wyprowadzić demona. Zimne wieczorne powietrze uspokoiły moje wrzące myśli, dzięki czemu mogłem racjonalnie pomyśleć.
-Muszę ją po prostu przeprosić, zresztą gdybanie nad tym co zrobiłem nie ma sensu. Po prostu przeproszę i będę uważał w przyszłości. - demon szczeknął w odpowiedzi. Kiedy wróciłem ze spaceru zauważyłem palące się w moim mieszkaniu światło. Po przekroczeniu progu mieszkania usłyszałem prognozę pogody z telewizora.
-Następne dni będą pochmurne, jednak nie spadnie ani kropla deszczu. - mówił kobiecy głos z telewizora.
-Jestem. - powiadomiłem domowników o powrocie. Zdjąłem obrożę demona i odłożyłem na miejsce.
-Witaj w domu. - odezwał się mój ojciec. -Zaraz będzie kolacja. - w odpowiedzi tylko pokiwałem głową. Po umyciu rąk usiadłem przy stole. I czekałem na pojawienie się mojej matki z posiłkiem.
-Cześć Kassy. - czerwonowłosa kobieta uśmiechnęła się szeroko.
-Hej. - odpowiedziałem jej, zaczęliśmy jeść sałatkę. Powoli dzióbałem swoją porcję.
-Kassy, co jesteś taki markotny? - zapytała się kobieta wpatrując się w syna.
-Nie jestem markotny!
-Coś się stało?
-Nic, takiego. Po prostu powiedziałem coś niemiłego mojej... mojej koleżance i zastanawiam się jak ją przeprosić.
-Przeproś ją, ale również podaj jej powód swoich słów. Jakiś musiał być prawda? - zapytała się. Popatrzyłem na mój talerz gdzie znajdowała się w połowie zjedzona sałatka. Chciałem jej dogryźć i przesadziłem.
-Tak, wiem. - szepnąłem w odpowiedzi.
-A co to za koleżanka?
-Eriel... he? - o kurde powiedziałem jej imię bez zastanowienia. Teraz wpatrywały się we mnie zaciekawione oczy.
-Powiesz mam coś o niej? Jaka jest?
-Fajna i podo... znaczy... no, po prostu jest zabawna. - poczułem jak moje policzki mnie palą.
-Hoho, zobacz kochanie zrobił się cały czerwony.
-Nie dokuczaj mu. - po kolacji zamknąłem się w swoim pokoju i grałem trochę na gitarze.
-Jutro na pewną ją przeproszę i wszytko wytłumaczę!
Następnego dnia, kiedy przekroczyłem bramę szkolną usłyszałem znajomy głos.
-Cześć, przyniosłam ci twój strój. - blondynka podała mi torbę.
-Dzięki. - dziewczyna przez chwilę się na mnie patrzyła a potem uśmiechnęła się zawadiacko.
-Jak widzę to już żałujesz swoich wczorajszych słów. - po chwili jednak jej uśmiech znikł. -Wiesz, to naprawdę ją zraniło. Mógł byś czasem pomyśleć co mówisz. Wiem że Eriel ma charakterek który potrafi się odgryźć, ale nie zapominaj że jest dziewczyną z uczuciami. - Rozali odwróciła się i pobiegła do szkoły. Przecież to WIEM! W klasie nie było jeszcze Eriel, pojawiła się po dzwonku chwilę przed przyjściem nauczyciela. Patrzyłem jak zajmuje swoje miejsce. Nie przywitała się ze mną jak zawsze, nawet na mnie nie spojrzała. Nie raz posyłała mi jakieś spojrzenie, uśmieszek czy jakąś minę. Teraz nic. Spróbuje na przerwie z nią pogadać. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę dziewczyna od razu wstała i opuściła pomieszczenie. Ruszyłem za nią, jednak na korytarzu zniknęła w tłumie uczniów.
-Kurde, unika mnie! - starałem się na każdej przerwie do niej zagadać, jednak za każdym razem traciłem ją z oczu zanim zdążyłem podejść. Kiedy wyszedłem ze szkoły też nie udało mi się na nią trafić.
-Będzie na imprezie, tam na pewno mi się uda. Przecież ma być ze mną w parze. - wróciłem do domu i wyjąłem z torby strój, który dała mi Rozalia. Biała koszula z długim czarnym płaszczem, czarne spodnie i jako dodatek są rogi. Jednym słowem będziemy diabłami, chociaż może być też aniołem. Moja mama zachwycała się moim wyglądem w tym stroju, szybko opuściłem mieszkanie. Bo chciałem jak najszybciej być na miejscu i pogadać z Eriel. Kiedy doszedłem do lokalu, okazało się że Eriel wyskoczyła niespodziewana sprawa i spóźni się. Jednak dziewczyny nie miały pojęcia co się stało. Iris i Rozalia sprawdzały osoby wchodzące z listą, do szatni wpuszczał Nataniel. Bez słowa powiesiłem moją kurtkę i ruszyłem do następnego pomieszczenia. Było już całkiem sporo osób, muzyka grała a światła były przyciemnione.
-Kastiel wyglądasz oszałamiająco! - odezwał się irytujący głos. Spojrzałem na blondynkę, która przebrana za... kogoś w całkiem sporej sukience. Nie zastanawiałem się czym jest, bo jest to dla mnie nie istotne. Szybko wmieszałem się w tłum.
-Gdzie on się podział?! - Amber krzyknęła, a jej koleżanki próbowały jej coś powiedzieć. Nalałem sobie napoju i stanąłem pod ścianą. Nareszcie pojawiła się Eriel. Ubrana byłą za diablicę i to seksowną. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
-Haha, przegrałem... - szepnąłem, bez wątpienia wyglądam na zaskoczonego. Już chciałem do niej podejść gdy zauważyłem że nie jest sama, był z nią Natanielem. Eriel spojrzała na mnie i na jej twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Patrzyłem jak rozmawia z blondem, a następnie z nim tańczy. TRZYMAJĄ SIĘ ZA RĘCE!! Czułem jak wzbiera we mnie złość i coś jeszcze... Kiedy piosenka się skończyła Eriel dołączyła do swoich koleżanek, które rozmawiały z Lysandrem, jego bratem i bliźniakami. Szybko dołączyłem do ich grupy. Chwile pogadali o wybitym oknie w domu Eriel i o jej stroju. Nagle odezwała się Rozalia.
-Bo widzisz ktoś podpadł Eriel, więc to taka zemsta. - białowłosa mrugnęła do mnie.
-Kto ci podpadł? Amber?
-Kto wie? - obie dziewczyny się zaśmiały. -A właśnie, widziała cie jak tańczysz z Natanielem ale przecież z Kastielem byłaś umówiona jako partner wieczoru. - Rozalia drążyła temat, do tego uderzyła w słaby punkt.
-Skoro twym dzisiejszym partnerem do tańca jest Kastiel, to może pozwolisz że skradnę ci jeden taniec. - zaproponował Lysander.
-Czemu nie. - dziewczyna się uśmiechnęła i łapiąc rękę Lysandra udali się na parkiet. Patrzyłam się jak tańczą, a kiedy zmieniła się piosenka nadal tańczyli.
-Grrr, miał być tylko jeden taniec. - po chwili zaczęła się sprzeczka pomiędzy Eriel i Amber.
-Przychodzisz tu i się panoszysz, tańczysz z moim bratem przez co się dziwnie zachowuje. A co najważniejsze, odebrałaś mi całą uwagę! - Amber podniosła głos.
-Wiesz, jestem jedną z organizatorek, jak nie chciałaś mogłaś nie przychodzić i było by po problemie.
-Odejdź, tylko bardziej mnie denerwujesz.
-Hah, rozkazywać jej się zachciało. Sama do mnie przyszłaś, więc do siebie powinnaś mieć pretensję. - Eriel oczywiście odpyskowała blondynce.
-Zamknij się! - po chwili padło jeszcze parę innych słów których nie słyszałem, sprzeczka jednak została skończona i Eriel wraz z Lysandrem podeszła do stolika. Szybko się do nich zbliżyłem.
-Od tego aż zaschło mi w gardle. - dziewczyna nalała sobie napoju.
-Cóż niezłe przedstawienie odstawiłaś.
-Uznam to za komplement. - uśmiechnęła się.
-Znów darłaś koty z Amber, dobrze. - zadowolony kiwałem głową.
-To ja was zostawię. - Lysander szybko się ulotnił, żebyśmy mogli porozmawiać.
-Dobrze się bawisz? - zapytała się mnie czarnowłosa dziewczyna. TAK! Bawię się świetnie, wręcz genialnie patrze się tylko jak tańczysz i uśmiechasz się do innych facetów. Normalnie Idelanie! Aż bym kogoś skopał z tej radości. Nie no, muszę powiedzieć coś bez sarkazmu.
-Średnio. Było by lepiej jeśli spędzał bym czas z osobą, która miała mi towarzyszyć. - Eriel duszkiem wypiła sok z kubeczka. -Ty najpierw się spóźniasz potem tańczyć z Natanielem, Lysandrem, masz nawet czas by kłócić się z tą idiotką.
-Hmf. - dziewczyna burknęła i odwróciłam się do stołu z przekąskami, skąd wzięła kilka paluszków. Teraz mam szansę przeprosić. Objąłem ją ramieniem i schyliłem się do jej ucha.
-Przepraszam. Nie chciałem... chciałem ci tylko dokuczyć, dopiero po wypowiedzeniu tamtego zdania uświadomiłem sobie, że mogło cie to zranić. Jesteś kobieca, wiem to dokładnie. - udało się, powiedziałem.
-O-okay.
-Zatańczymy? - zapytałem się i odsunęłam by dać dziewczynie trochę swobody. Eriel się do mnie odwróciła i odpowiedziała na moje zaproszenie.
-T-tak. - poczułem ulgę że się zgodziła, gdyby nie chciała ze mną zatańczyć to nie wiem co bym zrobił. Poprowadziłem ją na parkiet i zatańczyliśmy dość szybki kawałek. Jakiś czas później zakomunikowano że będzie lecieć ostatnia piosenka, ponownie poprowadziłam Eriel na parkiet. Tym razem puścili wolną piosenkę, więc mogłem zbliżyć się do dziewczyny i ją trzymać przy sobie. Ułożyłem ręce na jej tali i przyciągnęłam ją do siebie, poczułem jej ciepło. Eriel próbowała się trochę odsunąć, jednak nie pozwoliłem jej na to. Patrzyłem się na nią, poluźniłem uścisk by się nie zdenerwowała. Jest taka ciepła i ładnie pachnie, nie będę jej chciał puścić. Dziewczyna na mnie spojrzała i na chwilę ją zamurowało. Eriel objęła mnie swoimi rękami i złapała materiał na moich plecach, oparła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Zaczęliśmy tańczyć. Uśmiechnąłem się sam do siebie, lubię ją mieć w swoich ramionach. Utwór zbliżał się do końca, a wraz z końcem będe musiał ją puścić. Jeszcze chwilę chce być z nią, moment krótki. Poprowadziłem tanecznym krokiem nas pod ścianę, z dala od parkietu. Utwór się skończył.
-Ale byliśmy na środku parkietu... - patrzyłem na zdenerwowaną Eriel. Mhm wygląda tak nieziemsko, że mógł bym ją zjeść. -Też powinniśmy się zbierać, dziewczyny nocują i pewnie już na mnie czkają na zewnątrz. - dziewczyna mówiła dalej, jednak ja nie chciałem jej puścić. Przyparłem ją do ściany. Eriel, Eriel... -Kas-mhm... - spojrzała na mnie, a jej fioletowe oczy odbiły blask światła z sali. Zbliżyłem do niej swoje usta i przerwałem jej w pół słowie. Pocałowałem ją. Jej usta były ciepłe, miękkie i takie delikatne. Czekaj... CZEKAJ! Co ja robię?! Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej w oczy. Widać było w nich zaskoczenie. Szybko się odwróciłem i udałem się do wyjścia. Szybko pokierowałem się do domu. Mimo zimnego jesiennego powietrza było mi gorąco tam gdzie ją trzymałem. I to ciepłe aksamitne uczucie na ustach. Zakryłem ręką usta.
-Wpadłem jak śliwka w kompot. Zakochałem się w niej i to poważnie. - spojrzałem na nocne niebo, gdzie lśnił księżyc. Kiedy wróciłem do domu, na wejściu przepytywała mnie mama. Kiedy zauważyła że jestem czerwony na twarzy, drążyła temat jeszcze bardziej. Wiec szybko ewakuowałem się do swojego pokoju. Ciekawe co teraz będzie? Dowiem się w poniedziałek jak spotkam Eriel.
W poniedziałek o południu poszedłem do szkoły. Rano jak wstałem mama nie dała mi iść do szkoły, naprawdę co ja z nią mam. Kiedy dostałem się do klasy, dowiedziałem się że Eriel źle się czuła i poszła do domu. Na długiej przerwie wyszedłem z Lysandrem na szkolne podwórko, by nikt nam się nie napatoczył podczas mojej opowieści. Opowiedziałem mu co się stało i o tym że zakochałem się w Eriel. Lysander nie wyglądał na zaskoczonego, powiedział że będzie mnie wspierał. Po zajęciach szybko poszedłem do domu, musiałem się wymknąć zanim złapie mnie wychowawca i zrobi pogadankę że się spóźniłem do szkoły. Teraz stałem przed jej blokiem.
-Wpuści mnie? - wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem domofonem. Po chwili odezwała się Eriel.
-Słucham?
-Kastiel. - dziewczyna wpuściła mnie do na klatkę a następnie do mieszkania.
-Wejdź. - za proponowała. -Cześć.
-Hej, dziewczyny powiedziały mi że źle się czułaś i wróciłaś do domu.
-Tak. - Eriel się na mnie patrzała, a ja na nią. Poczułem jak piecze mnie twarz. Nagle ponownie zadzwonił dzwonek domofonu i Eriel go odebrała.
-Słucham?
-Ah, tak już otwieram. - do mieszkania wszedł robotnik z narzędziami i jakimś pudełkiem. Zapewne z szybą. Eriel się do mnie odwróciła.
-Więc przyszedłeś mi podokuczać? - zapytała. Podokuczać? Nie, chce pogadać...
-Nie. Ty się mną zajmowałaś jak byłem chory, więc teraz ja się tobą zajmę. I od razu mówię że nie masz żadnego wyboru i musisz się na to zgodzić. Koniec kropka.
-D-dobrze.
-Wracaj do łóżka, ja tu popilnuje. - Eriel poszła do swojego pokoju. A ja zostałem by pilnować robotnika. Sprawnie wstawił nową szybę i sobie poszedł.
-Hmm, powinienem zrobić coś do jedzenia. Może kasze manną? -
rozejrzałem się po kuchni dziewczyny. Znalazłem potrzebne rzeczy i
zacząłem przygotowywać posiłek. Kiedy skończyłem poszedłem do
pokoju pacjenta.
-Nie żebym umiał jakoś cudownie gotować, ale musisz zjeść coś ciepłego. - zakomunikowałem.
-Dziękuje. - dziewczyna spróbowała. -Dobre. Ale mi gorąco. - mogę trochę pożartować.
-Jak Się rozbierzesz to cię wytrę i to bardzo dokładnie. - patrzyłem na nią i uśmiechnąłem się zawadiacko.
-Tak, chętnie.
-Co?! - patrzyłem na nią zaskoczony. ŻE JAK?! Przecież żartowałem
-Nie! Głupi! Przyszedłeś mi dokuczać! - Eriel zaczęła krzyczeć i rzuciła we mnie poduszką, szybko złapałem lecący we mnie przedmiot.
-Ty mała. - zbliżyłem się do łóżka, zarzuciłem jej kołdrę na głowę i mocno złapałem. -A masz za Karę! - taka chora, a stroi sobie ze mnie żarty. Ale właściwie to ja zacząłem.
-Kyaa! - dziewczyna próbowała się uwolnić. Ale nie miała szans. -Dlaczego to ja dostaje karę?! To ty tu przyszedłeś mi dokuczać!
-Muszę mieć coś z opieki nad tobą. - uśmiechnąłem się zadowolony z obrotu sprawy.
-Łaski bez, sama sobie poradzę. - odpowiedziała. Grr, mnie możesz prosić o pomoc. Uparta jak zawsze!
-Przecież nie lubisz, a właściwie boisz się być sama. - odkryłem jej głowę by popatrzeć na twarz. Była czerwona na twarzy.
-J-już przyzwyczaiłam się do bycia samej. - a ta ciągle swoje. Przytuliłem ją do siebie.
-Nie jesteś już sama. - szepnąłem. Po chwili trzymania w jej w swoich objęciach zauważyłem że zasnęła. Zasnęła? Czy ty rozumiesz w jakiej jesteśmy teraz sytuacji? Kilka dni temu cię pocałowałem, uświadomiłem sobie że cie kocham. A ty co? Wygląda jakbyś się tym nie przejmowała. Westchnąłem i ułożyłem ją na łóżku a następnie przykryłem kołdrą. Usiadłem obok i patrzyłem jak dziewczyna śpi. Prawie tak samo jak tamtego dnia, nad jeziorem. Uśmiechnęłam się i zlustrowałem jej twarz. Nagle moje spojrzenie utkwiło na jej ustach. Sięgnąłem ręką i kciukiem lekko musnąłem jej wargę. Rozejrzałem się po pokoju, moje spojrzenie utkwiło na zdjęciu Eriel i jej cioci. Nagle usłyszałem jęknięcie, spojrzałem na czarnowłosą. Ewidentnie śni się jej coś złego, zaczęła się szarpać. Złapałem ją za ramiona i próbowałem obudzić.
-Eriel. Eriel! - dziewczyna się ocknęła i popatrzyła na mnie przerażonymi oczami.
-Dzięki bogu to był tylko koszmar.
-W porządku? - zapytałem.
-Tak. - dziewczyna popatrzyła na mnie.
-Ja muszę już iść do domu, demon czeka na wieczorny spacer i kolację. Ale... - popatrzyłem na nią i przerwałem.
-Hmm?
-Może wolisz bym jeszcze chwilę został?
-Nie. Dzięki że wpadłeś. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się do mnie i odprowadziła do drzwi. Przez tydzień myślałem o Eriel i o tym kiedy wróci do szkoły. Jakoś nudno tu bez niej, wszystkie przerwy spędzałem z Lysandrem w jego klasie. W poniedziałek kiedy przyszedłem do szkoły dowiedziałem się że pojawiła się Debra.
-Czego ona tu chce?! - wkurzyłem się od razu jak usłyszałem jej imię. Kiedy poszedłem do klasy, zobaczyłem jak Eriel rozmawia z Lysandrem.
-Mam nadziej że Kastiel... - kiedy podszedłem usłyszałem kawałek ich rozmowy.
-Jaką masz nadziej co do mnie? - zapytałem z uśmiechem. Eriel się odwróciła i poparzyła na mnie lekko zaskoczona. Na chwilę zapadła cisza.
-Chciałam powiedzieć że mam nadzieje że się ode mnie nie zaraziłeś. - Lysander pokiwał głową
-Jak widzisz jestem zdrowy.
-Tak. - nagle rzuciła się na mnie Debra.
-Debra?! - krzyknąłem.
-Kotek. - niebieskooka uwiesiła się na mojej szyi. Szybko ją odepchnąłem. Jak ona śmie się tak zachowywać!? Do tego jeszcze ten kotek.
-Nie nazywaj mnie tak i mnie nie dotykaj! - ale mnie wkurzyła. -Czego chcesz?
-Wróciłam zobaczyć co się dzieje na starych śmieciach. Po za tym mam tu coś do wygrania i chce byś się do mnie przyłączył. - przyłączyć? Po tym wszystkim co zrobiła?
-Chyba zwariowałaś idiotko, nigdy ci nie pomogę. - wkurzyłem się i wrogo popatrzyłem na Debrę. Zadzwonił telefon Debry, cały czas ma ten sam badziewny dzwonek.
-Zobaczymy się znowu. - wyjęła z kieszeni grający telefon i odebrała. Pogięło ją do reszty.
-Kotek huh? - odezwała się Eriel. Kurde, zaraz wyniknie z tego jakieś nie porozumienie.
-To nie to co myślisz, mam ją gdzieś i najlepiej jakby zniknęła. - zacząłem się tłumaczyć.
-Nie musisz mi się tłumaczyć.
-Muszę bo sobie jeszcze coś pomyślisz. - Lysander w milczeniu przyglądał się naszej rozmowie.
-Tak? A co miała bym sobie pomyśleć? - powiedziała dziewczyna, przyjrzałem się jej.
-Nie wiem co siedzi w twojej głowie.
-Odwracasz kota ogonem. Z resztą nieważne. Muszę już iść, do zobaczenia. - Eriel szybko poszła za Gospodarzem.
-Nataniel! Masz chwilkę? - usłyszałem jak go woła. Obserwowałem Eriel i Natan jak ze sobą rozmawiają i uśmiechają się do siebie.
-Kurde, wiedziałem że to obróci się w coś takiego. - zacisnąłem pięści.
-Uspokój się Kastiel, denerwujesz się bez potrzeby.
-To przez Debrę jestem w złym nastroju. Mam nadzieje że jak najszybciej się stąd wyniesie.
-Będziesz brał udział w tym konkursie muzycznym? - zapytał się mnie Lysander.
-Nie wiem.
-Jak się zdecydujesz to daj znać to raz się głosimy.
-Dobra. - przez następne godziny nie było śladu po Debrze, więc uspokoiłem się trochę. Po zajęciach do ławki Eriel podszedł Nataniel.
-Idziemy? Pomogę ci. - pomógł jej założyć płaszcz. Poczułem jak podskoczyło mi ciśnienie. Co oni wyprawiają?! Patrzyłem się na nich wściekle.
Następnego dnia pierwszą osobą którą zobaczyłem jak przyszedłem do szkoły była niestety Debra. Miałem nadzieje że się stąd zmyła.
-Kastiel! - zawołała mnie.
-Czego?
-Jakiś ty niemiły. Ale wracając do tematu. Niedługo odbędzie się mikołajkowy konkurs muzyczny i chce byś wziął ze mną udział. - zignorowałem ją i poszedłem dalej. -Zastanów się! - taa, jasne że się na to zgodzę. W tym życiu na pewno nie, w następnych zresztą też. Na jednej z przerw kiedy szedłem przez korytarz zauważyłem Eriel i Debrę. Debra trzymała Eriel za kołnierz, wyglądała na wściekłą. Szybko zareagowałem i złapałem za nadgarstek Debry. Mój silny uścisk spowodował że Debra pościła Eriel i odsunęła się.
-Co ty wyprawiasz?! - krzyknął ze wściekłości.
-A nic, takie tam babskie sprawy. To co Kastiel, weźmiesz za mną udział w konkursie? Jeśli będziesz ze mną to na pewno zostaniesz sławny. - Debra objęła moje ramię, szybko je wyrwałem. Niechce by mnie dotykała! Jest tylko jeden sposób by dała nam spokój!
-My też bierzemy udział w konkursie!
-Chyba sobie żartujesz! - krzyknęła Debra. Dobra musimy się stąd zmywać, bo zaraz tak mnie wytrąci z równowago że chyba jej przywalę.
-Nie, odczep się od nas wreszcie! - złapałem Eriel i zarzuciłem na ramię.
-Kyaa! - krzyknęłam czarnowłosa. -Co ty wyprawiasz?! Postaw mnie! - protestowała, ja jednak myślałem o tym co się stało że Debra prawie ją uderzyła.
-Co ty sobie myślisz, żeby walczyć z tą wariatką?
-Wkurzyła mnie, chciała się mną rządzić! Musiałam się jej postawić. Naprawdę, tu wychodzi na jaw twój dziwny gust do dziewczyn.
-...nie wiesz że mówisz też o sobie. - szepnąłem do siebie. Z resztą z Debrą to dawno i nieprawda, teraz ty się liczysz...
-Mówiłeś coś? - zapytała się.
-Nie. Zdawało ci się.
-Możesz mnie już postawić? To boli. - oznajmiła mi dziewczyna.
-Och, sorki. - odstawiłem ją na podłogę. -Choć. - delikatnie wziąłem jej rękę. Muszę powiedzieć Lysandrowi że bierzemy udział w tym konkursie.
-Kastiel i Eriel? Co was sprowadza? - zapytał się Lysander.
-Bierzemy udział w mikołajkowym konkursie muzycznym!
-Jednak się zdecydowałeś, to dobrze. - uśmiechnął się zadowolony Lys.
-Gra w trójkę będzie ciekawa. - powiedziałem.
-Co? Jaką trojkę? Znaleźliście kogoś kto będzie z wami grał? - zapytała się Eriel.
-Eriel, Kastiel mówił o naszej trójce. O mnie, o sobie i o tobie. - na chwilę zapanowała cisza.
-Dokopiemy Debrze i przy okazji będziemy się dobrze bawić. - zakomunikowała Eriel.
-Tak! - wraz z Lysem parsknęliśmy śmiechem.
-Musimy mieć dwa utwory, jeden mam już cały. Do drugiego muszę napisać tekst. - Lys poszedł do swojej torby i wrócił z paroma kartkami. -Trzymajcie, to tekst i nuty pierwszej piosenki.
-To jutro po szkole pierwsza próba.
-Jutro nie mogę, mam już plany. - powiedziała czarnowłosa.
-Jakie? - zapytałem się.
-Będe się uczyć z Natanielem matmy. - zacisnąłem trochę mocniej uścisk na ręku Eriel. Czy musi się kręcić koło Nataniela?. -Potrwa to z dwie godziny, możecie poczekać?
-Jutro kończ jak najszybciej i przyjdź do mojego domu.
-Okej. - zadzwonił dzwonek. Z Lysandrem ubraliśmy kurtki i poszliśmy zapisać się na konkurs mikołajkowy.
_____________(())﹏﹏﹏﹏﹏﹏ミ(^●ω●^ミ )ノノ_____________
Na początek chce przeprosić za tak długą przerwę, nie miałam weny pisać. Myślałam by napisać coś na Halloween ale to się nie udało. Jednak zaskoczeniem jest że rozdział od strony Kasa idealnie się wpasował, bo jest w nim Halloween a u nas jest on jutro. Kastiel w końcu przyznał się że jest zakochany, to teraz tylko czekać aż wyznają sobie uczucia. Hmm, teraz się tak zastanawiam czy to co piszę pasuje do charakteru Kasa, mam nadzieje że zachowałam ten charakterek. Bo to dzięki niemu bardzo lubię tego bohatera^^
Tak więc, rozdział cudny. Więcej nie napiszę bo nie wiem co. Pozdrawiam :* :D xD :)
OdpowiedzUsuńKass, błagam WYZNAJ JEJ MIŁOŚĆ!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękny rozdzial
OdpowiedzUsuńSuper. Dopiero znalazłam Twojego bloga i już mnie zauroczył. Świetnie. Weny życzę ;D
OdpowiedzUsuńKass...idealnie zachowałaś jego charakter <3 Genialne jak zwykle ^^/Niki
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać jak w końcu wyznają sobie miłość! Lubie Twoje opowiadanie, podoba mi się, że przeszłaś do akcji z uczuciami, a nie przedłużałaś w nieskończoność ich poznawania się itd.(jak jest np. u mnie w "otulonej uczuciem") W prawdziwym świecie się tak dzieje, wystarczy parę dni, a już ktoś nam się podoba! Wciągnęłam się! Dobra, dobra. Lecę czytać dalej ♥
OdpowiedzUsuń