Słodki Flirt Kastiel - Rozdział 19

    Po wyjściu udałam się na bazar, kupiłam parę rzeczy do przygotowania posiłku. W mieszkaniu czerwonowłosego od razu zostałam przywitana przez Demona, następnie pojawił się Kas.

-Potrzymaj. - podałam Kastielowi torby z zakupami i pogłaskałam psa.

-Dobry chłopiec.

-Dałaś mi to tylko po to by przywitać się z moim psem?

-Możesz zanieść je do kuchni, zaraz przygotuje nam coś do jedzenia.

-Chociaż tyle...

-Mówiłeś coś? - Kas popatrzył na mnie z swoim zawadiackim uśmiechem i bez słowa poszedł do kuchni. Poszłam w jego ślady.

-Więc zapisaliście nas?

-Tak. - odpowiedział Lysander który był kuchni.

-Dobra zanim zaczniemy próbę, przygotuje coś do jedzenia. - szybko rozpakowałam zakupy, które Kas położył na blacie. Podczas gotowania czułam na sobie trzy pary oczu które śledziły każdy mój ruch. Czułam się jak prowadząca programu kulinarnego, z tym wyjątkiem że nic nie mówiłam i nie było żadnych kamer. Po chwili zasiedliśmy do stołu i spożyliśmy prosty posiłek. Teraz mogliśmy zabrać się ca ćwiczenia. Usiedliśmy w salonie, trochę rozmawialiśmy i graliśmy. Szybko nadszedł wieczór.

-Dobra, jest już późno więc będę już wracać do domu. - schowałam instrument i położyłam go obok stojaka z gitarą Kastiela.

-Już? To cię odprowadzę. - zaproponował Kas, serce zabiło mi szybciej an myśl o wspólnym wieczornym spacerku... Nie! Muszę trzymać się swojego postanowienia.

-Lysander też już idzie, mogę się z nim zabrać. - spojrzałam na Lysa, nie wiedzieć czemu wyglądał na zakłopotanego.

-Muszę iść spotkać się z Leo...

-Och... Okey. - nagle przybiegł do nas Demon.

-I tak muszę wyjść z Demona spacer więc przy okazji mogę cię odprowadzić. - już się nie odezwałam, po chwili z Kastielem i Demonem szliśmy przez park. Był przyjemny wieczór, bezwietrzny i cichy. Powoli pojawiały się gwiazdy na ciemnym niebie. Patrzyłam horyzont.

-Patrz gdzie idziesz, bo się przewrócisz.

-Co...?! - potknęłam się i leciałam w kierunku ziemi. Przez głowę przeszłą mi jedna myśl, to zaboli... Nagle wpadłam w ręce czerwonowłosego.

-Przecież cię ostrzegałem. - złapałam równowagę dzięki silnym i ciepłym dłonią Kasa.

-P-przepraszam. - spojrzałam w górę, jego twarz była blisko mojej. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy, lśniły w świetle latarni miejskich. Czułam jego oddech na policzku -... - zaczęły piec mnie policzki, na pewno jestem czerwona tak jak jego włosy. BOŻE, DLACZEGO MI TO ROBISZ?! Moje serce serce tego nie wytrzyma... Szybko odsunęłam się od chłopaka.

-W porządku? - Kas patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.

-T-tak. - ruszyliśmy dalej, patrzyłam w dół by ukryć moją zarumienioną twarz. Już prawie byliśmy pod moim domem.

-Eriel... - Kastiel przerwał ciszę.

-Hm?

-Czy... Czy to prawda co mówiła dziś Rozalia?

-A mianowicie? - zapytałam nie wiedząc o co mu dokładnie chodzi.

-O tym że obie jesteście zakochane...

-!! - zaskoczona spojrzałam na chłopaka obok, wyglądał na poważnego.

-... - Kastiel czekał na moją odpowiedź. Ale ja tylko spojrzałam w inną stronę, serce biło mi bardzo szybko. Już staliśmy pod moim domem.

-Mm... To ja już będę szła, dzięki że mnie odprowadziłeś. - Kastiel złapał mnie za rękę.

-Nie uciekaj i odpowiedz na moje pytanie! - chłopak podniósł głos.

-... Tak! Ale to nie twoja sprawa! - oswobodziłam się z chwytu i szybko uciekłam do domu. W mieszkaniu usiadłam na podłodze i wzięłam kilka głębokich wdechów by się uspokoić. -Czemu się o coś takiego? Dlaczego wyglądał na poważnego?

    Następnego dnia w szkole czułam się niezręcznie. Nie chciałam być z nim sama, więc uczepiłam się Rozalii i nie odstępowałam jej na krok. Po zajęciach z Lysem wyszliśmy na dziedziniec.

-Chyba sobie żartujesz! - usłyszałam podniesiony damski głos.

-Mam gdzieś ciebie i tego co powiesz, więc spadaj stąd! - Kastiel odpowiedział oschle do Debry.


-Kastiel, musimy się zbierać. - odezwał się Lysander. Debra i Kas odwrócili się w naszą stronę. Czułam się jakby Debra rzucała we mnie nożami, jej spojrzenie ciężkie, wręcz mordercze. Nie dałam się przestraszyć, atmosfera była napięta.

-Zobaczysz, wrócisz do mnie z podwiniętym ogonem. - Debra zwróciła się do Kasa i odeszła.

-W twoich snach. - rzucił Kastiel i do nasz podszedł.

-O co jej chodziło? - zapytał się Lys.

-O jakieś pierdoły, jak zawsze. Idziemy. - nim się obejrzałam minęły prawie dwa tygodnie, były spokojne bo Debra najwidoczniej odpuściła sobie zwerbowanie Kastiela. Rozalia przez ten czas była zajęta przygotowywaniem dla nas strojów. A my ćwiczyliśmy jak szaleni, na szczęście atmosfera między mną a Kasem uspokoiła się. Nie wracaliśmy jednak do tamtej rozmowy. Mimo że ostatnie dni były spokojne to czułam niepokój, miałam wrażenie że coś się święci. Dziewczyny mówiły że to przez tremę, ale ja w to wątpię. Mam złe przeczucia...

    Dzisiaj jest 5 grudnia, piątkowy dzionek zaczął się dobrze mimo lekkiego zmęczenie codzienną szkołą i próbami. Trema dawała mi się we znaki jednak starałam się mentalnie przygotowywałam się na jutrzejszy występ. Nadal wielką tajemnicą jest to co będziemy nosić na scenie, Rozalia nic nie chce powiedzieć. Wiem że Roza potrafi czynić cuda przez co jeszcze bardziej chce zobaczyć w co będą ubrani chłopacy, a w szczególności Kastiel. Dziś robimy generalną próbę, więc po zajęciach od razu idziemy do domu Kasa. Kiedy czerwonowłosy otworzył swoje mieszkanie czuć było przyjemy zapach jedzenia.

-O nie... - usłyszałam szepnięcie Kasa. O co chodzi? Kto gotuje w mojej... znaczy Kastiela kuchni? Usłyszeliśmy kroki i po chwili pojawiła się przed nami kobieta. Miała przyjazne rysy twarzy i czerwone włosy.

-Kassy! Tęskniłam kochanie. - kobieta przytuliła Kasa. Kassy?!

-Mamo możesz przestać? - m-mama Kastiela?! Nie przypuszczałam że ją spotkam! Co mam zrobić? Jak się zachować? Nie wiem!

-Już już. - odsunęli się od siebie.

-Dzień dobry Pani. - Lys skinął głową w geście powitania.

-Witaj Lysandrze, mam nadzieje że u ciebie wszystko dobrze.

-Tak, wszystko porządku. - w tej chwili spojrzenie mamy Kasa spoczęło na mnie.

-Dzień dobry. - przywitałam się, kobieta obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.

-Nie przedstawisz nas Kassy?

-To moja mama, a to moja koleżanka z klasy. - przedstawił nas sobie.

-Jestem Eriel Wooten, miło mi Panią poznać.

-Eriel?! Czy to nie ta dziewczyna o której ostatnio mówiłeś? - kobieta wyglądała na zaskoczoną. Mówił o mnie swojej mamie?! Co jej o mnie powiedziałeś?! Patrzyłam na czerwonowłosego wysyłając telepatycznie to pytanie. Oczywiście bez żadnego rezultatu.

___________(())﹏﹏﹏_____ミ(^>ω^)ミ__<Nyaa|___________
Jest następny rozdział! Pojawia się tu element którego nie miałam w planach, ale musiałam go wstawić. Bo Eriel musi poznać rodziców Kastiela, brak tego w historii jest niedopuszczalny! To na tyle mojego gadania. Zachęcam do komentowania :)

Komentarze

  1. Bajeczny rozdział, a to spotkanie mamy Kasa, prze wspaniałe. Pozdrawiam, zdrówka życzę i olbrzymiej weny xD AM

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział... Poznanie rodziców Kasa, no i ten spacer pod gwieździstym niebem. Prawie wyznali sobie miłość... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. To juz 19 rozdzial a miedzy Kasemi Eriel nic znaczacego nie zaszlo moze tak jakas bardziej intymna scena? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Mama Kastiela to taka pozytywna kobieta. c:
    Już się nie mogę doczekać występu! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mama Kassa taka miła^^Eriel jaka ciekawska ;d/Niki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz